Uwaga!

1.Na tym blogu występować będą opowiadania yaoi (chłopakxchłopak) więc jeśli jesteś homofobem od razu wyłącz tego bloga.

2.Wszystkie komentarze typu "ble!!!! Jak faceci mogą się całować!?" będą jak najszybciej usuwane.

3. Proszę o szczere komentarze - krytyka mile widziana. :)

4. Zapraszam do czytania i komentowania!

5. Kopiowanie treści i podszywanie się pod autora jest zabronione!

środa, 11 grudnia 2013

Shizaya "Dwa skarby" - Rozdział 3


Witam ludzi! Jeśli czytają to takowi... Wrzuciam swoje wypociny i robię spam na własnym blogu. Dlatego reklamuję blog Kiseki: http://nie-zatrzymuj-sie-i-lec-przed-siebie.blogspot.com/ <---Fanfic z one piece.

Co do rozdziału to mam nadzieję, że wam się spodoba...
Kolejny będzie ciekawszy TT.TT


***

Mairu obudziła się o 5 rano. Ubrała się po cichu by nie obudzić siostry i poszła do kuchni by zrobić sobie herbatę. Podczas gdy woda się przygotowywała, dziewczynka weszła do salonu i zaczęła rozglądać się po pokoju. Jej wzrok skierował się na biurko Izayi i zauważyła, że leży tam laptop. Usiadła na obrotowym krześle brata, za co pewnie by ja zabił gdyby tu był, i nacisnęła przycisk power.
ŁUBUDUBU RACH CIACH!!!!!! – Rozległ się dźwięk po całym mieszkaniu. Mairu tak się wystraszyła, że przewróciła się razem z krzesłem.
- Laptopa nie tykać~ - Odezwał się radosny głos Izayi z głośników, a laptop powrócił do stanu przed włączeniem. Dziewczynka jak leżała tak leżała.
-Mairu! – Do pokoju wbiegła Kururi cała potargana z poduszką w ręce. – Co ty robisz? – Zapytała już bardziej spokojna. Mairu spojrzała na nią i zaczęła się niekontrolowanie śmiać. Jej siostra tylko patrzyła na nią jak na idiotkę.


Młode Orihary zjadły razem śniadanie i wypiły herbatę, na którą wodę wcześniej wstawiła Mairu.
- Idziemy dzisiaj do Shizuo? – Zapytała się Kururi.
- Możemy, ale najpierw zadzwońmy do Shinry. – Sięgnęła po komórkę i wykręciła numer doktorka.
- …Halo? – Odezwał się zaspany głos w słuchawce.
- Cześć Shinra! Idziemy do Shizuo ok? – Już chciała się rozłączyć, ale on jej przerwał.
- Czeka-czeka-czeka-czekaj!!!! – Zawołam panicznie. – A wiecie jak tam trafić? Zawiozę was.
- Spoko, jak chcesz. To, kiedy będziesz?
- Jak tylko się ogarnę, czyli za jakieś… 20 min.
- To czekamy. Cześć.
- Eh… Cześć – Rozłączył się.
- I co? – Zapytała się Kururi?
- Będzie za 20 minut i nas zawiezie.
- Okej! To posprzątajmy tylko po śniadaniu.
Po 20 minutach Shinra przyjechał i zawiózł je pod sam blok, w którym mieszka barman. Bliźniaczki zbiegły po schodach, co zajęło im sporo czasu biorąc pod uwagę fakt, że mieszkanie Izayi znajdowało się na samym szczycie najwyższego wieżowca w Shinjuku.
- Cześć Shinra!~ - Powiedziała Kururi jak były już w samochodzie.
- Heeeee…eeej – Ziewnął doktorek. – Mam nadzieję, że pamiętacie by nie mówić, że Izaya to wasz brat.
- Spokojnie.  – Zapewniła go Mairu – To ty tu jesteś jedyny nieprzytomny.
-Masz rację… Czekaj… Czy ty mi właśnie pocisnęłaś? – Zapytał się podejrzliwie.
- Tak – Rozpromieniła się
- Ok. – Reszta drogi minęła w miarę cicho pomimo typowego „daleko jeszcze?...” Gdy dojechali pod dom Shizuo, bliźniaczki wybiegły jak żółwie wodne* z samochodu i popędziły w stronę mieszkania.
- Jak będziecie chciały wracać, zadzwońcie! – Krzyknął Shinra nadal posiadając nadzieję, że go usłyszały. Kururi nacisnęła domofon raz, ale miała wielką chęć trzymać go i nie puszczać aż Shizuo nie otworzy. Uznała jednak to za brak uprzejmości. Po chwili otworzył im barman z przepasanym tylko ręcznikiem wokół bioder i mokrymi włosami. Widać było, że dopiero brał prysznic.
-Hej! – Kururi nawet nie zareagowała na jego negliż. Mairu natomiast gapiła się na jego klatę. Podeszła do niego i uderzyła w nią z całej siły swoją piąstką. Shizuo tylko się zaśmiał i pogłaskał ja po głowie.
- Co ty robisz? – Zapytał z uśmiechem.
- … - Odwróciła wzrok udając obrażoną. – Chciałam zobaczyć czy powiedzenie „twardy jak skała” sprawdza się w rzeczywistości. – Pogładziła swoja dłoń. – Co ty bierzesz? Miksturę z Asterixa i Obelixa w tabletkach?
- Wiesz… Niektórzy mają mięśnie we krwi – Wypiął dumnie pierś, a jego zęby zaświeciły [?]
- Pfff… - Prychnęła Kururi przeszła pod jego ramieniem do mieszkania.
- Czy ja dobrze słyszę? – Shizuo podniósł brwi. – Podważasz moją zajebistość?
- Jakbym mogła? – Odpowiedziała teatralnie. – Przecież ty aż ociekasz zajebistością.
- Taaa… - Wpuścił też druga siostrę i razem weszli do salonu. – Co powiecie na herbatę i budyń czekoladowy z bananami i bita śmietaną? – Zapytał. – Nabrałem na niego ochoty pod pryszni… - Urwał i uświadomił coś sobie. – Tak właściwie to wypadałoby się ubrać… - Spojrzał na swój ręcznik.
-Tak! – Krzyknęła Mairu w odpowiedzi na pytanie o budyń.
- I…tak, powinieneś się ubrać. – Powiedziała Kururi z uśmiechem. – Chociaż… - Podeszła do niego – Żałowałabym gdybym tego nie zrobiła. – Wymacała go dokładnie i pod koniec głośno westchnęła – Teraz możesz iść.
- Jesteś o kilka lat za młoda na takie rzeczy. – Pogroził jej palcem i skierował się do sypialni po ubrania. – Jeszcze by cię moje feromony udusiły, i co? Shinra by mnie zabił… - Dodał do siebie, ale ostatnie zdanie nie umknęło uwadze bliźniaczek. Podczas gdy barman gotował budyń dziewczynki krzątały się po salonie. Mairu kusiło by zajrzeć do laptopa leżącego na biurku, ale przypomniawszy sobie sytuację z rana straciła na to ochotę. Blondyn wszedł (ubrany) niosąc pucharki z budyniem. Herbatę przyniósł w drugiej turze.
Nie robili nic wyjątkowego, ale mimo to Kururi i Miry były szczęśliwe. W domu nie mogły sobie pozwalać na wiele rzeczy. Tylko dzięki Izayi mogły spędzać czas w tak miły i beztroski sposób. Chciały by ich brat już wrócił, ale co się wtedy stanie? Z tego, co mówił Shinra, On i Shizuo się nienawidzą. Będą musiały wybrać? Co robić? – Takie pytania męczyły siostry, ale nie dawały tego po sobie poznać. Trzeba cieszyć się chwilą.
Gdy miały wracać do domu, blondyn zaproponował, że je odprowadzi, ale odmówiły i mimo jego oporów wygrały grę słowną. W końcu Izaya był ich bratem. Naturalnym jest posiadać wspólne talenty z rodzeństwem. Bez problemu trafiły pod wieżowiec Orihary [Biorąc pod uwagę fakt, że miały mapę] Niestety nie było im przeznaczone wejść do mieszkania, gdyż pod ich drzwiami stała dwójka ubranych mężczyzn w garniturach. Podeszły z kamiennymi wyrazami twarzy, mimo, że w środku były przerażone.
- W czym możemy pomóc? – Zapytała Kururi nadal nie wyrażając emocji.
- Gdzie jest Izaya? – Odezwał się niskim głosem pierwszy z nich.
- Jest nieobecny.
- Gówno prawda! – Wydarł się na nią drugi. – Gadaj gdzie on jest, albo pożegnacie się z rączkami!
- Mówię, że jest nieobecny – Starała się wyglądać jak najbardziej spokojnie i groźnie zarazem, ale niestety nie była tak dobra jak jej brat. – Przyjdźcie, kiedy indziej. Tak trudno to zrozumieć? – Zamknij się Kururi! Skarciła się.
- Ty mała… - Już pierwszy z nich miał sięgać do kieszeni, gdy przed nosem świsnął mu skalpel. Wszyscy równocześnie skierowali wzrok na rzucającego. Był to Shinra, który szedł właśnie w ich stronę nieźle wkórwiony. – Kim ty… - Nie dokończył, bo przed nosem pojawił mu się identyfikator.
- Kishitani Shinra. Coś ci to mówi? Zgaduję, że tak. Jak pewnie też wiesz, mam bardzo duże poparcie z samego dołu podziemia (a może górze?) Więc jeśli skrzywdzisz te dziewczynki to obiecuję byś więcej nie zaznał przyjemności ukochanej każdego mężczyzny. [If you know what i mean] Zrozumiano? – Na potwierdzenie swoich słów wyciągnął kolejny skalpel i pobawił się nim w dłoniach. – Ciebie też to dotyczy – Powiedział do drugiego.
Obaj mieli w oczach zawahanie i strach przed doktorkiem. Odwrócili się tylko i z każdym krokiem szli coraz szybciej. Staliśmy tam aż nie znikli nam z oczu. Gdy tylko minęli zakręt na schodach Shinra oparł się o ścianę i zjechał po niej z głośnym westchnięciem.
- Jak dobrze, że zdążyłem w sama porę. – Przeczesał ręką swoje włosy. – Miałyście dzwonić. – Wyrzucił bliźniaczkom.
- Gdzie się nauczyłeś rzucać nożem? – Zapytała Mairu, która też miała ulgę w oczach.
- Uczyłem się od najlepszych. – Uśmiechnął się pod nosem – A dokładniej od najlepszego. Wasz brat żądał pokaźnej sumki za tydzień nauki. Chociaż i tak obniżył ze wzglądu na znajomość. Uczył mnie też kilku odzywek. – Zaśmiał się sam do siebie. – Właśnie ze względy na takie sytuacje nie chciałem byście wracały same. Izayi nie otaczają przyjemni ludzie… Mnie też tak właściwie… Gorzej nie mogłyście trafić…
- Nie prawda! – Zaprzeczyły w tym samym czasie i przykucnęły obok niego.
- Naprawdę się cieszymy z tego, że Iza-ni zastawił nas pod twoja opieką. To nie twoja wina, że jesteśmy takie beztroskie. Nikt właściwie nas nie uczył jak przetrwać w takim środowisku… - Kururi urwała. – Naprawdę przepraszamy…
- Nic się nie stało. – Shinra wziął głęboki oddech i wstał. – Wejdźmy do środka.
- Shinra… - Zaczęła powoli Mairu
- Tak?
- Skąd znasz Iza-ni?
- Chodziliśmy razem do liceum – Wyjaśnił – Shizuo też tam chodził, ale go znam od podstawówki. hmm…Chociaż w liceum strasznie się ode mnie odsunął. Chyba za bardzo był zaabsorbowany Izayą.
- A czemu oni się nienawidzą? – Zapytała Kururi.
- Mnie też to zawsze zastanawiało… Ale myślę, że to głownie wina Izayi. Zawsze bawił się w jakieś gierki i mało kto poznał go lepiej niż on uważa za słuszne. Izaya… jest trudnym człowiekiem. – Skwitował. – Ale powinniście się sugerować na własnych doświadczeniach. Bo dla was jest miły, prawda?
- I to bardzo. Lepszego brata to ze świecą szukać… Ale nie zawsze tak było… - Kururi nie była pewna czy powinna wypowiadać się na ten temat. – Iza-ni… był kiedyś był bardzo cichy i lękliwy… Zmienił się, ale nie wiem czy to dla niego lepiej czy gorzej… - Popatrzyła na doktorka pytająco.
- Mnie się nie pytaj. – Podniósł ręce w geście obronnym. – Staram się nie mieszać zbytnio w jego sprawy… - Widząc ich kpiące spojrzenie dał sobie spokój. - …Może mi to nie wychodzi, ale jak odmówić pomocy takim słodkim dziewczynkom jak wy? – Uśmiechnął się, a one odpowiedziały mu tym samym. Chwilę później doktorek wyszedł z mieszkania Orihary, a bliźniaczki znowu zostały same.

Dwa kolejne dni minęły ich w towarzystwie barmana bardzo miło i spokojnie, ale nie mogły dodzwonić się do Izayi. On też nie dzwonił. Zaczynały się zamartwiać.
Shizuo szedł właśnie na obiad do Simona, a towarzyszyły mu bliźniaczki. Zadowoleni prowadzili lekką konwersację i ulubionych smakach lodów. Było dzisiaj spokojnie jak na tak ruchliwą dzielnicę, a słońce przyjemnie grzało, więc barman był jak w niebie. Niestety jego marzenia na miło spędzony dzień podeptał, jak telefon komórkowy, jeden mały aspekt. Tak. Dokładnie. Przed miejscem gdzie mieli zjeść, siedział Izaya na ławce…

***

*Żółwie wodne są bardzo szybkie w wodzie. Stwierdziłam, że to lepsze porównanie niż pingwiny...

niedziela, 1 grudnia 2013

Kocham cię!!! - Shizaya

Witam was serdecznie, czyli przeprosinami, że to nie 3 rozdział... TT.TT 

Napiszę go! obiecuję.
Mam za to dla was któtkiego one-shot'a
Mam nadzieję, że wam się spodoba bo ja mam do niego mieszane uczucia...




- Co? – Nie wiedziałem co mam myśleć. Tak nagle z tym wystrzelił, że nie zrozumiałem na początku o czym mówi.
- Zerwijmy. – Powiedział jakby od niechcenia i dalej delektował się papierosem co jakiś czas bawiąc się wypuszczanym dymem. Patrzyłem niego zdziwiony. Nie mówiłem nic przez kilka minut, ale wreszcie, z trudem przełknąłem gulę która utknęła w moim gardle.
- Shizu-chan… Jak to? To jakiś żart? Bo jeśli tak to nie śmieszny.
- To nie żart.  – Wypuścił kolejny obłoczek dymu. – Po prostu już cię nie kocham.


Tak. To była jedna z niewielu chwil gdy cały świat wywracał mi się do góry nogami i nie miałem najmniejszego pojęcia co zrobić. Jak na złość, zawsze pojawiały się one w najmniej oczekiwanym momencie. No bo jak inaczej można to nazwać? Leżymy sobie na łóżku i cieszymy się swoją bliskością po całej nocy pełnej namiętnego seksu, a tu nagle mówi, że już mnie nie kocha. Po prostu idealny moment. Lepszego nie było.



Zaraz po tej krótkiej wymianie zdań ubrał się i wyszedł z mojego mieszkania. Przez jakieś pół godziny siedziałem na łóżku i starałem to sobie poukładać, ale jakoś mi to nie wychodziło. Ostatecznie stwierdziłem, że muszę zając czymś umysł więc zacząłem sprzątać po naszych zabawach. Zmyłem też naczynia i zrobiłem pranie.[Namie chyba na urlopie dop.Kamiya]
Dlaczego wybrał sobie akurat taki moment? Może jestem słaby w łóżku i dopiero teraz stwierdził, że już się niczego nie nauczę? Nie. Przecież mówił, że mnie kocha. Kłamał? Nie. Przecież Shizu-chan nie lubi oszukiwać ludzi. Może uważa, że tak będzie dla mnie lepiej? Nie. Przecież często mu mówiłem, że jestem z nim szczęśliwy. Czyżby pokochał kogoś innego? Nie. Wiedziałbym o tym, że się z kimś spotyka. A może naprawdę przestał mnie kochać? Nie. Przecież obiecał… Właśnie… obiecał… To musi być jakiś żart…



To już czwarty dzień, a on się nawet smsem nie odezwał. Czy on ma zamiar dalej się w to bawić nawet jeśli mnie to rani? Przegiąłeś Shizu-chan. Jak ta twoja gra się skończy, wymyślę dla ciebie jakąś karę. Jeszcze zobaczysz. Oj, będzie zabawa.



- Co ty robisz, Shizu-chan? Ile jeszcze mam czekać? – Odezwałem się sam do siebie siedząc na dachu jednego z budynków w Ikebukuro. Patrzyłem jak blondyn idzie przez miasto razem z Tomem. Czemu on wygląda tak normalnie? Śmieje się co jakiś czas z tego co powiedział jago przyjaciel i jak gdyby nigdy nic zajmuje się swoja pracą. Czemu on się nie bawi? Przecież to on zaczął tą grę.
- Tęsknię, Shizu-chan…



To już tydzień od kiedy mój chłopak wyszedł z tego mieszkania. Tego pokoju. Tego łóżka. Od kiedy mnie ostatnio przytulił. Pocałował. Powiedział, ze mnie kocha… Czemu jeszcze nie wraca? Już wystarczy Shizu-chan. Łóżko jest już zimne…



Śledziłem go. Szedłem jakieś 20 metrów za nim przez wąskie uliczki Ikebukuro. Nie podejdę do niego. Nie przeproszę pierwszy. Nawet nie wiem za co mam przepraszać bo mój mości potworek nie powiedział mi nic co by mi pomogło się domyślić.
Doszedłem za nim do małej kamienicy. To bolało. Nie znałem tej dziewczyny. Może nie tyle co nie znałem, ale nie wiedziałem, że oni się znają. To bolało. Musieli się poznać niedawno. To bolało. Czemu jego wargi ją całują? Przestań Shizu-chan. To boli…



3 tygodnie. Tyle już minęło. Stałem teraz w łazience i patrzyłem na swoje odbicie. Czemu jestem taki nieszczęśliwy? Shizu-chan by mnie przecież nie okłamał. To musi być jakaś głupia gra. Chce bym za coś przeprosił. Muszę się dowiedzieć za co. Przeproszę i do mnie wróci. Na pewno.
Zasnąłem w łazience. Nie chciałem wracać do łóżka.



Prawie tydzień piszę listę. Nie wiedziałem, że za tyle rzeczy musze przepraszać. Nasyłanie gangów, zabójców, pocięcie nożykiem, wsadzenie blondyna do więzienia, grożenie Kasuce… Muszę przeprosić. Tyle mu zrobiłem przez te lata co się znamy. Przepraszam…



Od: Izaya
Do: Shizu-chan
Możemy się spotkać? Mam ci coś do powiedzenia.



Przyszedł punktualnie. Zgasił papierosa i popatrzył na mnie. Jego wzrok się zmienił. Nie było w nim tej iskierki szczęścia jak wcześniej. NIE! On to robi specjalnie! Przeproszę i będzie jak dawniej.
- Po co chciałeś się spotkać? – Zapytał się, a ja mu bez słowa podałem listę. Popatrzył na jej zawartość z lekkim zdziwieniem. Skierował spojrzenie na mnie i znów na listę.
- Co to jest?
- To jest lista wszystkich złych rzeczy przez które cierpiałeś z mojej winy. Przyszedłem pobawić się w twoja grę i przeprosić. Gratuluję! Wygrałeś! Teraz możesz przestać się dąsać  i wrócić wreszcie…
- Iza…
- …Mogłeś mi zostawić chociaż jakąś wskazówkę, a nie wychodzić bez słowa. Coś bardziej dosadnego niż udawane zdradzanie mnie by mi przekazać, ze chcesz przeprosin. Nie musiałeś udawać, że nic nie czujesz. Przepraszam, ok? Będę to mówił ile razy chcesz. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie chcę już spać w łazience. Tam jest strasznie. Czemu miała służyć ta gra? Miała mnie zranić? Jeśli tak to miała dobry efekt. Bolało. Nie rób tak więcej. Nawet jeśli przespałeś się z tą dziewczyną, nic nie szkodzi. Wystarczy mi wiedza, że to było udawane. Nie powiem,  że dobrze przemyślałeś tą grę. Bo to nie prawda. Nawet jeśli chciałeś mi dać nauczkę to przesadziłeś. Więc proszę skończ już. – Przerwałem proszącym wzrokiem. – Kocham cię…

- Izaya… - Jego wzrok na jedna dziesiątą sekundy stał się taki jak przed rozłąką, ale zaraz znowu stał się obojętny.  – Nie chciałem przeprosin. Uświadom to sobie wreszcie. Już cię nie kocham. – Podszedł do mnie, podał mi listę i ostatni raz mnie pogłaskał po głowie. Po chwili już go nie było.

Stałem tak jak mnie zostawił. Tak jak powiedział: Uświadomiłem sobie, że na siłę starałem sobie wmówić, ze nadal jesteśmy razem. On po prostu mnie już nie kocha…
A przecież obiecał, że mnie nie zostawi…
Łzy popłynęły po moich policzkach, a ja ukucnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
- ALE JA CIĘ KOCHAM!!!!!!! – Krzyknąłem na całe gardło. – Proszę… - Jęknąłem błagalnie przez łzy.
Ale jego już nie było w pobliżu. Nie usłyszał mojej rozpaczy. Bo nie wrócił.

„Kto naprawdę kocha, prawie nigdy nie pozna, kiedy ten drugi przestał kochać.”
François de La Rochefoucauld

czwartek, 8 sierpnia 2013

Shizaya "Dwa skarby" - Rozdział 2

Przepraszam Q.Q Chciałam dodać rozdział jak najszybciej, ale jakoś nie mogłam się zabrać... Ale jak pojawił się kolejny komentarz tak mną tchnęło i zebrałam się w sobie. I udało mi się! Napisałam kolejny rozdział!. Naprawdę przepraszam, że tak długo. I dziękuję za komentarze :)
***
 
 
Następnego dnia, podczas śniadania Izaya ogłosił coś dziewczynkom.
- Będę musiał wyjechać na jakiś tydzień…
- Co? – Odezwały się razem. Nie specjalnie podobał im się fakt, że zostaną tu same.
- Od dłuższego czasu planowałem wyjazd do innego miasta i nie mogę go teraz odwołać.  – Wyjaśnił. - Shinra będzie wpadał co jakiś czas sprawdzić czy żyjecie. - Pogrzebał łyżką w swoich płatkach. – Przepraszam, że znowu tak was zostawiam.
- Kiedy wyjeżdżasz? – Zapytała Kururi. Nie kryła smutku. Wolałaby ten czas spędzić z bratem.
- … - Izaya nie odpowiedział.
- Jutro? – Podsunęła mu Mairu.
- ... – Mina informatora zachmurzyła się jeszcze bardziej. – Dzisiaj…, ale postaram się wrócić jak najszybciej! – Źle się z tym czuł. Nie chciał ich zostawiać. – Kupię wam najpotrzebniejsze rzeczy zanim wyjadę i powiem gdzie co jest.
- Dobrze. – Kururi uśmiechnęła się. Zdawała sobie sprawę, że Izaya tez żałuje więc starała się podnieść go na duchu. – Baw się dobrze.
- Tak… - Zmierzwił włosy bliźniaczkom i wstał od stołu. – Shinra przyniesie siatkę, którą mu przekaże. Będzie około… – Spojrzał na zegar wiszący w kuchni – 17… teraz jest 7 więc macie jeszcze sporo czasu. Możecie sobie tu pomyszkować, ale bez przesady. Niektóre, rzeczy powinny zostać w niewiedzy. – Pozwolił sobie na lekki uśmiech. – To ja idę się ubrać. – Zniknął w łazience.
Dziewczynki także skończyły śniadanie więc włożyły miski do zmywarki. Aż do wyjścia Izayi nie robiły nic specjalnego. Chodziły z miejsca na miejsce i pożegnały się z bratem. Jakieś 30 min po jego wyjściu Kururi wstała z kanapy i popatrzyła na Mairu.
- Wyjdźmy gdzieś! – Zaproponowała.
- Niby gdzie?
- Nie wiem, ale nie chcę siedzieć tu cały tydzień, a mamy jeszcze dużo czasu.
-…Ok – Zgodziła się. – Ale nie możemy wyjść w tych ciuchach… - Nadal miały na sobie swoje podarte i pocięte ubrania. Kururi pobiegła do sypialni informatora i po chwili wyszła z dwoma płaszczami. Podała jeden siostrze, a jeden założyła na siebie. Z początku wszystko szło świetnie. Spacerowały sobie po Shinjuku, co jakiś czas zatrzymując się by obejrzeć wystawę sklepową. Nawet nie zauważyły jak przekroczyły granicę Ikebukuro. Zorientowały się jakieś 20 minut później i chcąc zawrócić, zagłębiały się coraz bardziej w ruchliwe ulice dzielnicy. Przechodziły właśnie obok Russian Sushi gdzie wpadły na Simona.
- Wpadnijcie na sushi! Sushi dobre! – Powiedział do dziewczynek.
Jako, że Rosjanin wywiera na ludziach dość… nietypowe pierwsze wrażenie, bliźniaczki zadrżały lekko. Ale co się dziwić? Simon z wyglądu był TROSZECZKĘ przerażający… Miały ochotę uciec, ale obok mężczyzny pojawił się drugi. Blondyn w stroju barmana spojrzał na dziewczynki z pod okularów przeciw słonecznych.



Shizuo miał dzisiaj bardzo dobry humor.  Tom dzisiaj źle się poczuł i dał barmanowi dzień wolny. Szedł właśnie coś zjeść do Simona.
- Cześć Simon! – Krzyknął gdy zobaczył Rosjanina. – Nie strasz dzieci. – Powiedział do niego gdy ujrzał dwie przestraszone dziewczynki. Normalnie by to zignorował, ale poczuł jakąś chęć zrobienia czegoś dobrego, więc ukucnął by być na równi i nimi.
- Zgubiłyście się? – Zapytał najłagodniej jak potrafił.
Bliźniaczki kiwnęły potwierdzająco głowami.
- Gdzie mieszkacie? Mogę was zaprowadzić. – Uśmiechnął się.
- Aktualnie mieszkamy u brata i nie znamy adresu. – Odezwała się Kururi.
- To może znam waszego brata? Jak się nazywa?
- Nie możemy powiedzieć. – Spuściły smutno głowy. Jeżeli Shinra nie miał się dowiedzieć to nie mają pewności czy ten blondyn może.
- Co?... – Zdziwił się. – To jak wy się nazywacie?
- Ja jestem Kururi, a to Mairu – Wskazała na siebie, a potem na siostrę.
- Miło mi was poznać. Jestem Heiwajima Shizuo.
- Ładne imię – Odezwała się po raz pierwszy Mairu.
- Dziękuję. To… może dacie się zaprosić na lody? – Zapytał. – Wtedy pomyślimy co dalej.
Kiwnęły potwierdzająco głowami i ruszyły za barmanem. Shizuo nie wiedział dokładnie co ma zrobić z tymi dziewczynkami. Nie znał ich nazwiska, gdzie mieszkają, co tu robią, kim jest ich brat… Miał mętlik w głowie. No trudno. Pomyśli o tym jak przyjdzie co do czego. Tak jak zapowiedział, weszli do lodziarni i barman kupił sobie i dziewczynkom po dwie gałki. Na świeżym powietrzy podobno lepiej się myśli, więc usiedli na ławce w parku obok.
- Słuchajcie… - Odezwał się po dłuższej ciszy Shizuo. – Jeśli mam być szczery, to nie wiem za bardzo co z wami zrobić. Mogę co najwyżej zadzwonić do przyjaciela, który może coś na to poradzi, ale nic nie obiecuję.
- Przepraszamy… - Kururi wiedziała, że to ich wina, ale nie mogły ryzykować.
Blondyn uśmiechnął się tylko przyjaźnie i wybrał numer Shinry.
Jeden sygnał… Drugi sygnał… Trzeci sygnał… Abonent tymczasowo niedostępny. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału… piiiiiiiiiiiiiiiip…
- Nie obchodzi mnie co teraz robicie z Celthy, masz oddzwonić jak najszybciej. – Rozłączył się. – Niestety, akurat nie odbiera, ale dzisiaj powinien zadzwonić. – Skierował się do patrzących na niego ze zdziwieniem bliźniaczek. – Jeżeli chcecie możecie do tego czasu zostać u mnie.
Mairu chwyciła siostrę za rękaw i popatrzyła na nią z lekkim zdenerwowaniem. Młodsza bliźniaczka ogólnie niewiele mówiła, ale Kururi od razy zrozumiała o co chodzi.
- Myślę, że możemy mu zaufać – Pogłaskała ja delikatnie po głowie. Czuła, że nie maja się czego bać z jego strony. Tak więc zrobiły. Całą resztę dnia spędziły na rozmawianiu o ulubionych filmach, rodzaju muzyki, hobby. Shizuo był w pewnych kwestiach dość skryty, ale nie miały prawa od niego wymagać więcej, tym bardziej, że one mało mu mówiły. Zjadły z nim obiad, kolację i podczas oglądania Gwiezdnych wojen zasnęły na kanapie.
- Co za dziwne osóbki – Powiedział sobie pod nosem barman. Chciał je obudzić by położyły się na łóżku, ale gdy tak uroczo się skuliły, nie miał serca wyrwać ich ze snu. Największym szokiem dla niego było chyba zdjęcie im płaszczy. Całe ubrania miały podarte, a one same były doszczętnie zawinięte w bandaże. Przykrył je powoli kocem by nie robić hałasu, gdy w pokoju rozbrzmiała czołówka z debiutanckiego filmu Kasuki. Shizuo rzucił się w stronę telefonu i szybko go odebrał.
- Tak słucham?
- Shizuo, przepraszam, że dopiero teraz, ale Celthy pierwszy raz od dawna miała wolny dzień i chciałem spędzić z nią więcej czasu. Zadzwoniłbym wcześniej, ale mamy małe kłopoty i dostajemy świra...
- Shinra! Mówiłem, że nie obchodzi mnie co robicie! Komórkę się odbiera.
- Wiem, wiem i właśnie dlatego przepraszam. To o co chodzi? Brzmisz jakby to było coś ważnego.
- Bo jest! - Barman zapalił papierosa i usiadł na łóżku w swoim pokoju. - Spotkałem dzisiaj dwie dziewczynki co się zgubiły i nie wiem co mnie podkusiło, ale wziąłem je do siebie. Pomyślałem, że znasz dużo osób i może byś popytał czy ktoś ich nie zna.
- Dwie dziewczynki?! - Shinra krzyknął tak głośno, że Shizuo musiał odsunąć telefon od ucha.
- No... Teraz śpią u mnie na kanapie i nie wiem co dalej z nimi zrobić.
- Opisz mi je.
- Hmmm... Brązowe włosy, czerwone oczy... Chyba są bliźniaczkami. Wiem o nich tylko, że mieszkają u brata i nazywają się...
- Kururi i Mairu? - Perwał mu cały uhahany doktorek.
- Skąd wiedziałeś? - Zdziwił się barman.
- Spokojnie...  Znam je i właśnie to są te nasze kłopoty. Obiecałem, że się nimi zajmę, ale one gdzieś wyszły i nie możemy ich znaleźć. Nawet nie wiesz jak bardzo dziękuję twojemu  dobremu humorowi. - Zaśmiał się z ulgą. - Mógłbym je od ciebie odebrać jutro rano?
- Jasne... Ale kim one są?
- Pogadamy o tym jutro. - Rozłączył się.
Shizuo dostał więcej pytań niż odpowiedzi. Polubił bliźniaczki, ale było w nich coś niepokojącego. Dopalił do końca papierosa i zasnął.
 
 
Około 9 rano dziewczynki razem z barmanem zjadły spokojnie śniadanie i czekały na przyjazd Shinry. Gdy wreszcie dzwonek do mieszkania się odezwał, spięły się. Nie znały dobrze doktorka więc nie były pewne jak bardzo  będzie na nie zły.
- Cześć Shizuo - Odezwał się okularnik. - Naprawdę dziękuję! Nawet nie wiesz jak mi pomogłeś.
- Nie zrobiłem tego dla ciebie. - Odwarknął barman. - Cześć Celthy - Uśmiechnął się.
Kururi i Mairu wychyliły się zza ściany by zobaczyć towarzyszkę doktorka. Shinra to zauważył i przywołał je ręką.
- Cześć dziewczyny - Wyszczerzył się, - Jak widzicie, dzisiaj przyszedłem z Celthy. Jest moim celem w życiu, moją miłością, Moim jedynym powodem do życia, moją... - Nie dokończył bo kobieta uderzyła go z pięści w żołądek. Sięgnęła po swój telefon i pokazała bliźniaczkom co na nim napisała. 
-"Mam na imię Celthy Sturlson. Miło mi was poznać i przepraszam za tego idiotę..."
Bliźniaczki popatrzyły po sobie i się uśmiechnęły.
- Shinra... Chyba ludzie uważają cię za idiotę. - Stwierdziła Kururi.
- To, że jestem idiotą, nie znaczy, że minie was wykład. Baczność! - Krzyknął.
Nie spodziewały się takiej zmiany atmosfery, więc odruchowo wykonały rozkaz.
- Gdzie powinniście być pod nieobecność brata?
- W jego domu! - Odpowiedziały chórem.
- A kto sprawuje nad wami opiekę?
- Ty! - Znowu razem.
- Więc co powinniście zrobić zanim gdziekolwiek wyjdziecie?
- Powiadomić cię o tym!.
- No właśnie! Tak się składa, że jeżeli coś wam się stanie będę miał wielkie kłopoty więc jeżeli jeszcze raz zrobicie coś bez mojej zgody to wam nogi z dupy powyrywam! Zrozumiano?!
- TAK JEST!!!
- To teraz czas a prezenty. - Wyszczerzył się ciepło i wyciągnął dwie siatki w  ich stronę. Bliźniaczki zdezorientowane, wzięły je od niego.
- Są tam komórki w których jest numer Iz...waszego brata i mój. Ubrania, przybory toaletowe, pieniądze... To chyba wszystko.
- Dziękujemy. - Spojrzały na barmana.- A będziemy mogły odwiedzić jeszcze Shizuo? Jeśli oczywiście się zgodzi...
Shinra spojrzał na blondyna, który stał obok.
- Co o tym myślisz?
- Nie mam nic przeciwko. - Uśmiechnął się do bliźniaczek.
- Dziękujemy! - Podbiegły  do Shizuo. - Możemy wziąć od ciebie numer telefonu?
- Jasne. - Wymienili się komórkami  i  nawzajem wpisali numery.
- Idźcie się przebrać. - Odezwał się Shinra. - Musimy wracać.
- Ok! - Krzyknęły i pobiegły do łazienki.
Shizuo razem z Shinrą chwilę stali w ciszy, ale pierwszy odezwał się barman.
- Kto jest ich bratem?
- A polubiłeś je?
- Miło się z nimi spędza czas. - Potwierdził.
- To lepiej byś nie wiedział.
- Heh... Niech ci będzie
Kururi i Mairu wróciły ubrane w takie same sukienki.
- Jak wyglądamy? - Zapytała Mairu?
- Ślicznie! Ale już idziemy. - Ponaglił  je doktorek. - Dziękuję jeszcze raz, Shizuo.
- Też dziękujemy! - Pocałowały go w oba policzki i uśmiechnęły się. - Do zobaczenia!
 
 
 
- Nie mówcie Shizuo, że jesteście siostrami Izayi. - Powiedział do dziewczynek gdy wrócili już do mieszkania Orihary.
- Domyśliłyśmy się, ale tak właściwie to dlaczego? - Zapytała Kururi.
- Jakby to powiedzieć... Izaya i Shizuo to swoi najwięksi wrogowie. Nie byłoby tak źle gdyby byli normalnymi ludźmi, ale ci dwoje są najgroźniejszymi osobami w Ikebukuro... Więc prościej mówiąc... Gdyby Shizuo dowiedział się, że jesteście jego siostrami... Najprawdopodobniej rozwaliłby ze złości pół dzielnicy. A Izaya?... Pewnie nadal by dręczył Shizuo. On są naprawdę niebezpieczni. Uważajcie na obydwóch.
- Ale oni tak ciepło się uśmiechają... - Zmartwiła się Mairu. - Nie mogą być tacy źli...
- Shizuo nie jest zły, tylko agresywny. Ale wasz brat bawi się ludzkim życiem. Nie  umiem już zliczyć ile osób zginęło przez jego gierki.
- Iza-nii nie jest zły! - Krzyknęła Kururi. - On jest tylko zagubiony! On...
- Nie wiem. - Przerwał jej doktorek. - Mało wiem o jego przeszłości i jestem pewien, że on też wolałby to zachować w sekrecie. - Uśmiechnął się do niej. - Ale miły jest tylko dla was, a jego ciepły uśmiech  widziałem niedawno po raz pierwszy w życiu.  - Przeciągnął się. - To ja się zbieram. Zadzwońcie do mnie jak będziecie gdzieś wychodzić. Dobranoc.
- "Dobranoc" - Napisała Celthy i wyszła razem z Shinrą.
Kururi i Mairu zostały same w domu zastanawiając się, która strona Shizuo i Izayi jest tą prawdziwą.

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 3 "Dlaczego tak bardzo mnie kochasz?"


- Cześć, Yuki.  – Uśmiechnął się do mnie. Ja natomiast patrzyłem na niego w niemałym zdziwieniu. Co on tu do cholery robił?! Chciałem zapytać, co tu robi, ale on po raz kolejny chciał mnie zaatakować i uderzyć pięścią w brzuch. Odsunąłem się lekko w bok by cios mnie minął i uderzyłem go w głowę, na co Saki tylko się uśmiechnął.

- Niczego się nie nauczyłeś? Jak mnie znalazłeś? – Zapytałem. – Nie podawałem ci nic oprócz mojego imienia. I nie mów do mnie Yuki!

- Rozpoznałem twój mundurek. – Uśmiechnął się. – Chciałem cię zobaczyć i zaprosić się na lody. Za to, że mnie uratowałeś wczoraj.

- Czekaj… co? – Zapytał zdezorientowany Kiseki. – Kim ty jesteś? ON ci pomógł? – Wskazał na mnie z niedowierzeniem. Saki uśmiechnął się i spojrzał na chłopaka. Kiseki był wyrośnięty jak na swój wiek, co powodowało lęk u pierwszaków. Starsi uczniowie wiedzieli, ze jest miły, ale lepiej nie mieć w nim wroga. Nosił tez okulary i krótko przystrzyżone czarne włosy.

- Tak! – Zawołał z radością Saki i założył swoje brązowe włosy za ucho. – Uratował mnie przed grupką facetów, którzy chcieli mi dołożyć. Gdybyś go widział! Jak on świetnie walczy! A tak poza tym to jestem Kurowana Saki. Miło mi!

- E… co? Yukise… ty z kimś się biłeś? Nigdy nie widziałem byś walczył z kimś innym niż z ojcem… E… Jestem Kiseki, milo mi. – Okularnik wyraźnie był zdezorientowany.

- Tak jakoś się złożyło, ze mu pomogłem… ale już zaczynam tego żałować. – Mruknąłem do przyjaciela. - Nigdzie nie idę. Zapomnij, że ci pomogłem i zostaw mnie w spokoju. Nic od ciebie nie chcę. Kiseki, chodź. Zaraz będzie dzwonek. – Odwróciłem się bez słowa pożegnania i wszedłem do Sali.





Podczas reszty zajęć, Kiseki o nic mnie nie pytał. Moja mina musiała mu zdradzić, że nie chcę roztrząsać tego tematu. Było dzisiaj cicho, bo rudzi bliźniacy się nie pojawili. Po szkole, miałem zamiar wrócić do domu z Mari i Kiseki’m, ale przed bramą, stał nie kto inny, ale Saki we własnej osobie. Tego już było za wiele. Ni mam nic do niego, ale czego on ode mnie jeszcze chce?

- Yuki! – Znowu… Niechętnie podszedłem do niego mówić przyjacielowi by odprowadził Mari do domu.

- Niech już ci będzie… - Westchnąłem zrezygnowany. – Pójdę z tobą na te lody, ale nie dręcz mnie już.

- Hura!!!!!! – Brunet zaczął się cieszyć jak małe dziecko. – To chodźmy! – Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę centrum.





Szczerze mówiąc, dzień minął mi w miarę milo. Poszliśmy na lody do jednej z kawiarni i najzwyczajniej na świecie rozmawialiśmy. Tak się broniłem by się ode mnie odczepiła, a jego obecność sprawiła mi niejaką przyjemność. Wracaliśmy już do domów, ale on uparł się, że chce wiedzieć gdzie mieszkam by nie chodzić cały czas do szkoły. Nie wiem, co mi odwaliło, ale pozwoliłem mu. Gdy doszliśmy do mojej furtki, drzwi się otworzyły a na progu stała Mari. Uśmiechnęła się do mnie i Saki’ego.

- Jestem Mari, siostra Yukise. Miło mi – Wyciągnęła do niego dłoń, na co on ją uścisnął.

- Kurowana Saki. – Także się uśmiechnął. – Dziękuję na wypożyczenie go na jedno popołudnie. Tak i więc ja już będę się zbierał. Do następnego – Krzyknął na odchodnym i już go nie było. Jakoś mi się smutno zrobiło. Cholera, o czym ja myślę?!

- Twój chłopak? – Zapytała Mari, patrząc na mnie.

- Co?! – Zarumieniłem się. Czemu ja się rumienie?! – Nie! Pomogłem mu tylko wczoraj i chciał się odwdzięczyć!

- Coś za bardzo się tłumaczysz braciszku… - Uśmiechnęła się zadziornie. – Ale jak tam chcesz. Wchodzimy, czy dalej będziesz się patrzył w miejsce gdzie zniknął? – Zaśmiała się i ruszyła w kierunku drzwi. Ja tylko załamałem ręce i pobiegłem za nią.




***


Cholera! Znowu nie wziąłem jego numeru! No trudno… odwiedzę go osobiście. Chyba się do mnie przekonał. To dobrze. Tylko czemu tak bardzo nie chce się ze mną zadawać? Zrobiłem mu coś? Nie liczę oczywiście tych ataków na jego osobę, ale co poradzę na swój charakter?




***


Rzuciłem się na łózko. Muszę przyznać, że coś mnie ciągnie do tego bruneta. Cholera! Czemu to zawsze musi być facet?! Czemu nie może być to ładna blondynka?! Westchnąłem w poduszkę. Nie. Tym razem sobie odpuszczę. Nie popełnię tego samego błędu po raz drugi. Nie wiem, dlaczego łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach. Kląłem na to, że tak szybko wpadam. Kurwa!

W tym momencie do mojego pokoju weszła Mari i spojrzała tylko na mnie ze zrozumieniem. Podeszła do mnie i przytuliła.

- Nie martw się Yukise. – Głaskała mnie po głowie i uspokajała. – To nie jest dziwne.

Mari zawsze wiedziała, o co chodzi. To prawda. Nienawidzę tego, ze jestem gejem. Tylko mnie to niszczy. To nie powinno się zdarzyć, ale co poradzę? Także ja przytuliłem i wypłakałem się. Została ze mną całą noc.



***


Oto trzeci rozdział. Staram się wydłużyć te rozdziały, ale jakoś mi to nie idzie. zapraszam do następnego rozdziału. :)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 1 - Shizaya "Dwa skarby"


- Słyszałem, że yakuza zabiła jednego z informatorów… - Usłyszał Izaya przechodząc zaułkami Shinjuku. Dzisiaj był jeden z tych dni, gdy Orihara zbiera tylko połowicznie informacje. Ostatnio szykuje się do większego wyjazdu i nie ma czasu zajmować się czymś poważniejszym. Podszedł bliżej pary nastolatków palących marihuanę. Było wystarczająco ciemno by z odległości kilku metrów nikt cię nie zauważył.

- Słyszałeś o tej patologicznej rodzinie? – Odezwał się jeden z nich

- Cos tam słyszałem… chodzi o te dwie dziewczyny?

- Ta… Podobno sąsiadka zauważyła przez okno jak jedna z nich zwijała się z bólu na podłodze cała poraniona… Jak ta babka się nazywała?... Ari?...Arama?...Tak, Arama. – Chłopak mówił coś jeszcze, ale informator odszedł już stamtąd. Wyszedł z uliczki cały blady i za zakrętem rzucił się biegiem do swojego mieszkania. Każdy, kto znał Izaye schodził mu z drogi, bo kto by z nim zadzierał z własnej woli? Jednym słowem, Izaya był przerażony. Od dawna, niczego tak bardzo się nie bał…





Wbiegł przez drzwi frontowe jak torpeda. Jego sekretarka Nami, aż krzyknęła z zaskoczenia. Usiadł na swoim ulubionym obrotowym krześle i co chwilę patrząc na zegarek, szukał czegoś w Internecie. Jego przypuszczenia się nie myliły. Wspomniana wcześniej kobieta była kiedyś jego sąsiadką, a tamte dziewczynki… jego siostrami.





Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy ze swojego mieszkania i nie informując o niczym Namie, skierował się w stronę metra. Miał na sobie jedną ze swoich masek, ale w środku cały dygotał. Po tylu latach wraca… Do tego przeklętego miejsca… Na sama myśl robiło mu się niedobrze. Przeczesywał dobrze znane sobie uliczki, aż wreszcie znalazł się przed furtką swojego starego domu. Nic się nie zmieniło. Jego rozmyślania przerwał krzyk. W jednej chwili przeskoczył przez furtkę i wskoczył przez okno do domu. Posypały się kawałki stłuczonego szkła, a informator nie zwracając uwagi na skaleczenia uderzył całą swoja siłą swojego ojca pięścią w twarz. Czemu tak się zdenerwował? Ponieważ na ziemi leżały jego siostry, całe pocięte, a to właśnie ten mężczyzna trzymał w ręce nóż.

- Iza-niii!!!!! – Krzyknęła Kururi ze łzami w oczach. Już podnosiła się by do niego podbiec, ale zrezygnowała. Nie chciała zostawić nieprzytomnej Miru samej nawet na chwilę.

Izaya uśmiechnął się w duchu na widok sióstr, ale jego uwagę przyciągnął podnoszący się z ziemi mężczyzna o perfidnym uśmieszku. Tak… informator był pewien, że sam tak samo wygląda podczas swoich walk.

- Proszę, proszę, kogóż my tu mamy? – Starł dłonią strużkę krwi z kącików ust. – Syn marnotrawny powrócił. Może napijesz się herbatki? – Zapytał rozkładając ręce.

- Nie pierdol!!! Nie myśl, że pozwolę moim siostrom cierpieć jak ja… - Głos mu się na chwilę załamał, ale nie umknęło to uwadze jego ojca.

- Ojej… Boisz się? – Powoli, krok za krokiem zbliżał się do syna. – Przypomniało ci się jak to zimy metal dotykał twojej skóry lub jak lądowałeś u mnie w łóżku? – Izaye sparaliżowało, a to pozwoliło mężczyźnie podejść do niego i szepnąć mu do ucha. – Chcesz może to powtórzyć? Założę się, że teraz masz większego.

Po ciele informatora przeszedł dreszcz i to właśnie go obudziło. Zamachnął się nożem, ale natrafił na powietrze. Seria noży trafiła w mężczyznę.

- Zabieram je!!!

- Bo ci pozwolę!!! – Chwycił z szuflady pistolet i wycelował w syna. Oczywiście reakcja była natychmiastowa. Izaya wyjął z kieszeni mały flakonik i rozbił na podłodze. Pokój cały wypełnił się dymem, a on wziął Mairu na ręce i pogonił Kururi wyskakując przez okno, którym wszedł. Biegł jak najszybciej by tylko minąć najbliższy zakręt i stracić o oczu dom, ale niestety z hukiem przez drzwi wyleciał mężczyzna i zaczął w nich strzelać. Przez chwilę zgrabnie unikali pocisków, ale przez samym zakrętem, jeden strzał trafił w bok informatora. Nie krzyknął. Biegł dalej trzymając siostrę na rękach i co chwile oglądając się za drugą. Nie poszli na metro. Cała drogę przeszli piechotą.





Gdy tylko przekroczyli próg jego mieszkania, Izaya upadł na ziemię, nadal trzymając Mairu.

- Izay-nii! Co ci się stało?! – Krzyknęła przytomna siostra.

- Trafił mnie! – Powiedział cicho pokazując przestrzelony bok. – W kieszeni mam komórkę… Zadzwoń do Shinry… - Stracił przytomność.

Trzęsącymi rękoma, Kururi wybrała kontakt z jego komórki.

- piiiiiiiiiip… piiiiiiiiiiiiiiiip… Czego chcesz? – Odezwał się glos w słuchawce – Znowu zirytowałeś Shizuo?

- Proszę szybko tu przyjechać! – Krzyknęła w panice – On umrze!! – Łzy leciały po jej policzkach.

- Eh?! Kim ty?... A, nieważne. Izaya, tak? Gdzie on jest?

- Chyba w jego mieszkaniu.

- Ok, będę za 10 minut. Nie ruszaj go! – Rozłączył się. Kururi dostosowała się do zalecania nieznajomego i nic nie robiła. Położyła tylko swoją młodsza siostrę na kanapie.

Po tych 10 minutach zjawił się młody doktor. Rzucił tylko spojrzeniem na Kururi, a potem zaczął sprawdzać stan pacjenta. Co jakiś czas mamrotał cos do siebie, ale szybko uwinął się z wyjęciem kuli i opatrunkiem. Gdy skończył, wstał i uśmiechnął się radośnie.

- Nic mu już nie zagraża. – Przybliżył się do dziewczyny. – A ty, kim jesteś? Rzadko się zdarza, że ktoś dzwoni z jego komórki i to z jego mieszkania podczas nieprzytomności. Co ja plotę? To się jeszcze nigdy nie zdarzyło. Więc?... – Popatrzył na nią wyczekująco.

- J-Ja… Nie wiem czy mogę coś powiedzieć… A czy mógłby pan spojrzeć też na moja siostrę? – Wskazała na kanapę, na której leżała Mairu.

- Wielkie nieba! – Krzyknął Shinra i podbiegł do drugiej dziewczyny. – Czemu nie mówisz wcześniej?!  Boże?! Co jej się stało?! Tyle ran… i jeszcze to… Kto to zrobił? – Spojrzał na Kururi, ale ona milczała, więc zabrał się do pracy. Odkaził i opatrzył rany młodszej z bliźniaczek. Po skończonej robocie westchnął zrezygnowany i usiadł na obrotowym krześle Izayi. Przetarł swoje oczy i spojrzał na przytomną dziewczynkę.

- Jestem Kishitani Shinra. Miło mi cię poznać.  – Uśmiechnął się. – Jak ty masz na imię?

- Kururi… a to jest Mairu – Wskazała na siostrę.

- A co tutaj robicie?

- Nie wiem czy mogę powiedzieć…

- Eh… No trudno… Będzie trzeb poczekać, aż ten idiota się obudzi…

- Kogo nazywasz idiotą, Shinra? – Odezwał się głos z podłogi.

- O! Izaya! Już się obudziłeś? Szybko!  - Odpowiedział zaskoczony doktorek, a Kururi rzuciła się w stronę brata przytulając go. Informator pogłaskał ją po głowie, ale zaraz potem popatrzył z mordem w oczach na Shinre.

- ZŁAŹ Z MOJEGO KRZESŁA!!!… I idź sobie do domu. – Powiedział, na co czterooki się zaśmiał.

- Tak traktujesz przyjaciela, który cię pozszywał?... Oj niewdzięczny jesteś. A tak poza tym, to co to za dziewczyny? – Zapytał nagle ożywiony doktorek.

Izaya spojrzał na niego jak na idiotę.

- Ty serio myślisz, że cokolwiek ci powiem o moich prywatnych sprawach? Za co? Za to, że nie byłeś łaskawy nawet podnieść mnie z tej zasranej ziemi?

- Przecież na kanapie leży Mairu… - Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Podbiegł do informatora. – No powiedz mi kto to!!!!! Taka okazja może się już nie powtórzyć! Proszę!!!!!!

- Shinra… idź już – Warknął.

- Iza-niii… - Odezwał się kolejny głos, tym razem z kanapy. Mairu się obudziła. Shinra cały uhahany popatrzył na Izayę z triumfem w oczach.,

- Iza-niii?... To twoje siostry?

Informator opuścił głowę w zrezygnowaniu.

- Tak Mairu to ja. – Powiedział łagodnym głosem. – Miło cię znowu widzieć.

- A tata tu jest? – Zapytała jakby miała się zaraz rozpłakać. Tym razem odpowiedziała Kururi.

- Nie ma go tu. – Podeszła do siostry i pogłaskała po głowie.

- Aha… A jak twoja ręka Kururi? – Po tym pytaniu Shinra gwałtownie poderwał się z ziemi obok Izayi i podbiegł do dziewczynki. I obejrzał jej rękę.

- Co ty sobie myślałaś my nic nie mówić? – Zaniepokoił się doktorek. – Trzeba było powiedzieć! – Opatrzył jej rękę i resztę ran podobnych do Mairu. Popatrzył niebezpiecznie na informatora. – Nie wiem dokładnie co tu się dzieje Izaya, ale to nie są żarty! Te dziewczynki były torturowane i gwałcone!!...

- Shinra!!! – Przerwał mu Izaya. – Wyjdź!!!  - Ton jego głosy nie zezwalał na sprzeciw, dlatego Kishitani tylko wziął swoje rzeczy i wyszedł. W pokoju zapadła nieprzyjemna cisza. Orihara wstał, powoli podszedł na kanapę do swoich sióstr i przytulił je.

- Nie ma się czego bać… - Powiedział delikatnym i spokojnym głosem. – Nie wrócicie tam. Nie pozwolę na to. – Głaskał je delikatnie po głowach. Tylko dla nich był taki delikatny. Tylko je kochał najbardziej na świecie. Jego dwa skarby.







Następnego dnia, podczas śniadania Izaya ogłosił coś dziewczynkom.

- Będę musiał wyjechać na jakiś tydzień…


***
Oto pierwszy rozdział Shizayi! Miał się skończyć słowami "Jego dwa skarby", ale uznałam, ze wtedy wyglądałoby to jak one-shoot, a tego nie chcemy. Historia jest w miare długa więc będzie co czytac. Właściwie, to Kiseki mnie namówiła bym to napisała. Prawda jest taka, że miałam już większość opowiadania, ale usunęło mi się z komputera więc nie chciało mi się go pisac na nowo, ale tak się składa, że jak Kiseki się uprze to łatwo może mnie przekonać <Jakos tak zabolał mnie brzuch...> Mam nadzieję, że sie podoba i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału!. XD

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 2 "Dlaczego tak bardzo mnie kochasz?"



-Wstajesz?... – Zapytał się mnie blondyn. Nawet nie miał zadyszki po walce z grupką facetów. Zauważyłem, że nie wygląda na takiego silnego… Owszem, jest wysoki i lekko umięśniony, ale tu przeszkadzał jego wyraz twarzy. Taki jakby… cały czas był smutny… Chwyciłem jego dłoń i wstałem z jego pomocą. Nie byłbym sobą gdybym nie zrobił tego, co zaraz zrobię. Pociągnąłem go w dół za rękę, która jeszcze trzymałem i chciałem go zaatakować z góry pięścią, ale nie minęła nawet chwila, a leżałem na ziemi przerzucony przez jego bark. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jakby zdziwił się, że mnie powalił. Niestety, ale zaraz zaskoczenie ustąpiło zirytowaniu.
- Chcesz mojej pomocy czy mogę sobie już iść? – W jego głosie można było usłyszeć… znudzenie. Czy on uważa, że samoobrona jest nudna?! Nie powiem, ciekawy z niego człek. Uśmiechnąłem się niewinnie grając debila i wyciągnąłem rękę w jego kierunku by pomógł mi wstać. Nie chciałem bardziej go zirytować, ale wręcz nie mogłem się powstrzymać, by ponownie spróbować swoich sił. Trzymając jego rękę obróciłem się by odwzajemnić mu tym samym chwytem, którym mnie powalił, ale blondyn podciął mi nogi, a ręką popchnął w dół. Po raz trzeci wylądowałem na ziemi, a on tylko prychnął i odwrócił się z zamiarem odejścia. 
- Stój! – Krzyknąłem za nim, ale gdy spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem straciłem swoja pewność siebie. – To znaczy… przepraszam, ale czy możesz mi pomóc dojść do domu?... – Popatrzyłem na niego niepewnie i moja ręka po raz kolejny została wyciągnięta w jego stronę. Jego wzrok schodził to na mnie to na moja dłoń z politowaniem. Chciał ponownie mnie zignorować, a ja chcąc go zatrzymać, podniosłem się szybko sam, co nie było zapewne dobrym pomysłem, bo coś zabolało mnie w klatce piersiowej i zacząłem osuwać się z powrotem na ziemię. Zapewne mój tyłek miałby twarde spotkanie z podłożem gdyby chłopak nie podtrzymał mnie w ostatniej chwili za przedramię i podciągnął do pozycji stojącej. Spojrzałem mu w oczy z wdzięcznością i po chwili stanąłem stabilnie. 
- Kurowana Saki – Nie wiedziałem już po raz który wyciągnąłem rękę by uścisnąć mu dłoń, ale po chwili się opamiętałem bo miałem ta świadomość, że chłopak jej nie uściśnie. – Miło mi – Dodałem tylko.
- Yukise… - Przedstawił się niechętny lustrując mnie spojrzeniem. Widać było gołym okiem, że blondyn ocenia ile jeszcze czasu mi poświęci. 
- Więc jak?... – Spojrzał na mnie nie rozumiejąc. – Pomożesz mi dojść do domu? – Zapytałem robiąc maślane oczka.
- Daleko?
- Kawałek. –  Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Prawdę mówiąc, cisnęło mi się na usta dużo pytań związanych z jego sposobem walki, ale zauważyłem, że nie mówi za dużo, więc sobie odpuściłem, nie chcąc bardziej go zdenerwować. Podszedł do mnie i delikatnie założył sobie moje ramię za szyję. 
- Jeżeli znowu czegoś spróbujesz, wiedz, że zostawię cię na ulicy by ktoś cię zgwałcił. – Wzdrygnąłem się przez ton jego głosu. Popatrzyłem na jego pełną powagi twarz i wiedziałem, że byłby do tego zdolny.  Ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę, która podałem, nic więcej nie mówiąc. Po jakiś 20 minutach doszliśmy do furtki mojego mieszkania. Poczułem dziwne ukłucie na myśl, że Yukise sobie pójdzie. Polubiłem go mimo naszej jakże długiej i ciekawej znajomości. Nie miałem też zbytniej ochoty wracać do domu. Podtrzymałem się furtki i odwróciłem do chłopaka.
- Mam u ciebie dług. – Wpadłem na dość ciekawy pomysł. – Co ty na to by wymienić się numerami bym mógł jak najszybciej go oddać?
- Nie. – Odpowiedź padła szybko, a on sam sobie poszedł. Nawet się nie pożegnał cham jeden… Odwróciłem się na pięcie i wszedłem do domu. Nie zwróciłem uwagi na kłótnie rodziców, tylko poszedłem prosto do swojego pokoju. Rzuciłem się plackiem na łóżko i nie fatygując się zdjęciem ubrań, zamknąłem oczy, a w głowie już układałem sobie plan ponownego spotkania blondyna.



***



Wczorajsze spotkanie nie wpłynęło jakoś na mnie specjalnie. Rano najzwyczajniej na świecie poszedłem do szkoły i jak zawsze nie zwracałem na lekcje więcej uwagi niż to konieczne.
- Cześć – Usłyszałem głos na plecami gdy podczas przerwy siedziałem na parapecie. Nie musiałem się odwracać by wiedzieć kto do mnie podszedł. Kiseki był chyba jedyna osobą z którą szczerze lubiłem spędzać czas. Nie licząc oczywiście Mari.
- Siema. – Rzuciłem w odpowiedzi – Co tam?
- Pomyślmy… - Zastanowił się przez chwilę. – W stołówce skończyły się bułki mleczne, Dyrektor chce odmalować budynek szkoły, Hiroshi i Toshiro chcą przelecieć twoją siostrę, Kupiłem sobie nowe buty… - Przerwałem mu podnosząc rękę, a on tylko się uśmiechnął na pełen mordu wyraz mojej twarzy. – Spokojnie. Wmówiłem im dogłębnie, że nie jest to dobry pomysł. – By podkreślić swoje słowa, potarł swoją lewą pięść. Uspokoiłem się. Wiedziałem, że jeśli chodzi o Mari to mogę Kiseki’emu w pełni zaufać. Wyznał mi kiedyś, że się w niej zakochał i pytał czy nie mam nic przeciwko. Chyba wtedy zaczęliśmy się przyjaźnić. Gdyby ktoś choćby położył na niej palec, w najlepszym przypadku pożegnałby się z uzębieniem. Uśmiechnąłem się do niego, ale zaraz spochmurniałem. Korytarzem szedł nie kto inny jak wczoraj poznany brunet. Szedł uśmiechnięty patrząc mi prosto w oczy. Pomachał do mnie i podbiegł stając obok .
- Cześć, Yuki.  – Uśmiechnął się. Ja natomiast patrzyłem na niego w niemałym zdziwieniu. Co on tu do cholery robił?!



***


Dedykuję ten rozdzał Kiseki! Bo zaporzyczyłam sobie jej imię XD Mam przynajmniej nadzieję, że od niej za to nie dostanę...

Prolog - Shizaya "Dwa skarby"

Zapowiadam wszystkim tu obecnym, że w najbliższym czasie pojawi się pierwszy rozdział Shizayi! Normalnie nie dodałabym prologu, ale muszę was poinformować, że w tym opowiadaniu nie uwzględniam odcinka 25 Durarary!!! Nikt ze znajomych Izayi nie wie, że posiada on siostry. Dzieje się tak ponieważ zaczęłam pisac tą historię jeszcze przed obejrzeniem owego odcinka, a gdybym teraz to zmieniła to całe opowiadanie zrobiłoby hyc o podłogę... Tak więc zapraszam do czytania XD

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Powitanie! 2

Siemanko jestem Kiseki i od niedawna nowy admin tego bloga. Generalnie Kamiya dosłownie mnie zmusiła do  tego abym tutaj wstawiała swoje opowiadania. Ale będę to robić dopiero za jakiś czas. Mam to wszystko na kartkach i niespecjalnie chce mi się to teraz przepisywać szczególnie że mam w pieruny dużo poprawek w budzie. Będą to yaoice. Ale mam wiadomość dla fanów zwykłych opowiadań. Za jakiś czas(bardzo oddalony) utworzę nowego bloga gdzie będę zamieszczać moją inną twórczość. Z góry przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne Kamiyi ale nie martwcie się: ja mam jeszcze gorzej. Gdybyście widzieli jej szkice do opowiadań-.- tylko wziąć i się pociąć. No ale polska język ciężka być :3 nie będę się dalej rozpisywać. Na to przyjdzie pora. Na razie to tyle z mej strony. 

Papa :3

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 1 "Dlaczego tak bardzo mnie kochasz?"


-Yukise… - Wołał mnie jakiś znajomy głos. Przeciągnąłem się na ławce i zmieniłem pozycję leżenia.
- Yukise wstawaj! – Ktoś krzyknął mi prosto do ucha. Poderwałem się wystraszony i spadłem z krzesła. Usłyszałem głośny rechot i spojrzałem spode łba na śmiejąca się osobę. Nie był to nikt inny jak mój „ukochany przyjaciel” Hiroshi. Nie było chyba dnia, gdy ze mnie nie żartował. Podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem po sali. Ławki były puste, a w pokoju oprócz nas trzech nikogo niebyło.
- Co tu tak pusto? - Zapytałem i spojrzałem na zegarek – Jeszcze historia nie?
Hiroshi pokręcił głową, i uśmiechnął się z wyższością
- Gdybyś nie spał wiedziałbyś… - Zbliżył się do mojej twarzy i spojrzał mi w oczy – Co byś mi dał za tę informację? – Miałem ochotę powyrywać mu te jego rude włoski…
- Jesteśmy zwolnieni z ostatniej lekcji – Zabrzmiał głos z drugiego końca Sali. Spojrzałem w tamtą stronę. Toshiro, brat bliźniak Hiroshiego zawsze trzymał się z boku i naprawiał to, co nabroił ten drugi. Najzabawniejsze było to, że, mimo, że oby dwoje rudzi, wysocy i o tych samych twarzach, to charaktery mieli kompletnie inne. Hiroshi – humorzasty, zarozumiały, energiczny, Toshiro – spokojny, bezpośredni, cichy… Jak oni ze sobą wytrzymują?!
-Shiiiiiiiiirooooooooo!!!! – Wydarł się Hiroshi – Zdradziłeś mnie!!!!!!!!!!
- Jak mi cholernie przykro z tego powodu – Wtrąciłem się i rozpuściłem moje długie blond włosy. Podczas lekcji związuję je w kitkę, bo mi przeszkadzają. – Idźcie beze mnie. Muszę porozmawiać z Mari.
Mari była moją starsza siostrą. Kiedyś nie mogliśmy się dogadać, ale od czasu, gdy przyłapała mnie dwa lata temu na masturbacji przy zdjęciu przyjaciela i dowiedziała się, że jestem gejem, była dla mnie wielką podporą. Tak, podobają mi się chłopacy. Odkryłem to w 2 klasie gimnazjum, gdy podnieciłem się przez sam wzrok przyjaciela. Teraz jestem w 2 liceum i Mari jest jedyną osobą, która wie o mojej orientacji, chociaż uważam, że powiedziała też rodzicom.
- Mogłeś wcześniej powiedzieć! – Wykrzyknął Hiroshi – Nie czekalibyśmy na ciebie!
- Roshi… - Jedno słowo brata i już się uspokoił.
- Jak tam chcesz… - Machnął ręka i odwrócił się obrażony – Do jutra. – I wyszli.
Podniosłem się z ziemi, na, której cały czas siedziałem, otrzepałem się, założyłem torbę na ramię i wyszedłem z pustej sali. Rozmowa z Mari była tylko wymówką. Tak naprawdę parszywie się od rana czuję, i chciałem pobyć przez chwilę sam. Minąłem szkolna bramę i skręciłem w przeciwna stronę niż zazwyczaj. Nie chciałem się natknąć na bliźniaków, więc poszedłem okrężną drogą. Gdy mijałem kwiaciarnie, przed oczami przeleciał mi nóż, który sekundę później był wbity w płot parę metrów dalej. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem w kierunku, z której nadleciał. Kawałek dalej, chłopak na oko w moim wieku został otoczony przez pięć… nie…siedem osób. Atakowali go pojedynczo, a on zwinnie wymijał ciosy i zadawał swoje. Wyglądał jakby dobrze się przy tym bawił. Załatwił wszystkich, ale zaraz nadbiegli następni, ale niestety wzięli go z zaskoczenia i położyli na łopatki. Troje przeciwników przytrzymało go na ziemi, a czwarty kopał nogą w jego żołądek.  Nie wiem, co mnie wtedy podkusiło, ale podbiegłem do nich i przyjebałem kopiącemu glanem z półobrotu w głowę. Oczywiście reszta od razu się na mnie rzuciła, ale nie zajęło mi no nawet dwóch minut by rozwalić około dziewięciu ludzi. Gdy wszyscy leżeli już na ziemi, odetchnąłem głęboko. Minęło sporo czasu od czasu gdy brałem udział w jakiejś bójce. Od siódmego roku życia ojciec uczył mnie walczyć, ale rzadko, kiedy miałem okazję wypróbować swoje umiejętności. Podszedłem do leżącego chłopaka, który patrzył na mnie ze zdziwieniem w oczach. Wyciągnąłem dłoń w jego stronę.
-Wstajesz?...


***
Napisałam! Oto pierwszy rozdział! <turla się na ziemi ze szczęścia>
Mam nadzieję, że w miarę dobry. Wiem, że krótki. Postaram się następne napisać dłuższe. :)

Powitanie!

Miło mi powitać wszystkich tutaj obecnych! Jestem Kamiya i jestem oto adminem tego bloga. Możliwe, że pojawi się jeszcze jeden jednakże nie jest to pewna informacja. Tak więc...<werble> Będę pisała opowiadania yaoi! Na co dzień pisze je dość często, ale nigdy nie prowadziłam bloga wieć stwierdziłam "a co mi tam"! Tak się oto tutaj znalazłam. XD Notki głównego opowiadania będa pojawiały się raz na tydzień (przynajmniej mam taka nadzieję), a jeśli znajdę czas powstawiam jakieś one-shoot'y z różnymi paringami (najprawdopodobniej shizaya lub jakiś z Fairy Tail) Raczej jest to więcej niż pewne, że pojawią się sceny +18, ale jak na razie bloga nie oznaczam.
Zapraszam!