- Cześć,
Yuki. – Uśmiechnął się do mnie. Ja
natomiast patrzyłem na niego w niemałym zdziwieniu. Co on tu do cholery robił?!
Chciałem zapytać, co tu robi, ale on po raz kolejny chciał mnie zaatakować i uderzyć
pięścią w brzuch. Odsunąłem się lekko w bok by cios mnie minął i uderzyłem go w
głowę, na co Saki tylko się uśmiechnął.
- Niczego
się nie nauczyłeś? Jak mnie znalazłeś? – Zapytałem. – Nie podawałem ci nic
oprócz mojego imienia. I nie mów do mnie Yuki!
-
Rozpoznałem twój mundurek. – Uśmiechnął się. – Chciałem cię zobaczyć i zaprosić
się na lody. Za to, że mnie uratowałeś wczoraj.
- Czekaj…
co? – Zapytał zdezorientowany Kiseki. – Kim ty jesteś? ON ci pomógł? – Wskazał na
mnie z niedowierzeniem. Saki uśmiechnął się i spojrzał na chłopaka. Kiseki był
wyrośnięty jak na swój wiek, co powodowało lęk u pierwszaków. Starsi uczniowie
wiedzieli, ze jest miły, ale lepiej nie mieć w nim wroga. Nosił tez okulary i
krótko przystrzyżone czarne włosy.
- Tak! –
Zawołał z radością Saki i założył swoje brązowe włosy za ucho. – Uratował mnie
przed grupką facetów, którzy chcieli mi dołożyć. Gdybyś go widział! Jak on
świetnie walczy! A tak poza tym to jestem Kurowana Saki. Miło mi!
- E… co?
Yukise… ty z kimś się biłeś? Nigdy nie widziałem byś walczył z kimś innym niż z
ojcem… E… Jestem Kiseki, milo mi. – Okularnik wyraźnie był zdezorientowany.
- Tak jakoś
się złożyło, ze mu pomogłem… ale już zaczynam tego żałować. – Mruknąłem do
przyjaciela. - Nigdzie nie idę. Zapomnij, że ci pomogłem i zostaw mnie w
spokoju. Nic od ciebie nie chcę. Kiseki, chodź. Zaraz będzie dzwonek. –
Odwróciłem się bez słowa pożegnania i wszedłem do Sali.
Podczas
reszty zajęć, Kiseki o nic mnie nie pytał. Moja mina musiała mu zdradzić, że
nie chcę roztrząsać tego tematu. Było dzisiaj cicho, bo rudzi bliźniacy się nie
pojawili. Po szkole, miałem zamiar wrócić do domu z Mari i Kiseki’m, ale przed
bramą, stał nie kto inny, ale Saki we własnej osobie. Tego już było za wiele.
Ni mam nic do niego, ale czego on ode mnie jeszcze chce?
- Yuki! –
Znowu… Niechętnie podszedłem do niego mówić przyjacielowi by odprowadził Mari
do domu.
- Niech już
ci będzie… - Westchnąłem zrezygnowany. – Pójdę z tobą na te lody, ale nie dręcz
mnie już.
- Hura!!!!!!
– Brunet zaczął się cieszyć jak małe dziecko. – To chodźmy! – Chwycił mnie za
rękę i pociągnął w stronę centrum.
Szczerze
mówiąc, dzień minął mi w miarę milo. Poszliśmy na lody do jednej z kawiarni i
najzwyczajniej na świecie rozmawialiśmy. Tak się broniłem by się ode mnie
odczepiła, a jego obecność sprawiła mi niejaką przyjemność. Wracaliśmy już do
domów, ale on uparł się, że chce wiedzieć gdzie mieszkam by nie chodzić cały
czas do szkoły. Nie wiem, co mi odwaliło, ale pozwoliłem mu. Gdy doszliśmy do mojej
furtki, drzwi się otworzyły a na progu stała Mari. Uśmiechnęła się do mnie i
Saki’ego.
- Jestem Mari,
siostra Yukise. Miło mi – Wyciągnęła do niego dłoń, na co on ją uścisnął.
- Kurowana
Saki. – Także się uśmiechnął. – Dziękuję na wypożyczenie go na jedno
popołudnie. Tak i więc ja już będę się zbierał. Do następnego – Krzyknął na
odchodnym i już go nie było. Jakoś mi się smutno zrobiło. Cholera, o czym ja myślę?!
- Twój
chłopak? – Zapytała Mari, patrząc na mnie.
- Co?! –
Zarumieniłem się. Czemu ja się rumienie?! – Nie! Pomogłem mu tylko wczoraj i
chciał się odwdzięczyć!
- Coś za
bardzo się tłumaczysz braciszku… - Uśmiechnęła się zadziornie. – Ale jak tam
chcesz. Wchodzimy, czy dalej będziesz się patrzył w miejsce gdzie zniknął? –
Zaśmiała się i ruszyła w kierunku drzwi. Ja tylko załamałem ręce i pobiegłem za
nią.
***
Cholera!
Znowu nie wziąłem jego numeru! No trudno… odwiedzę go osobiście. Chyba się do
mnie przekonał. To dobrze. Tylko czemu tak bardzo nie chce się ze mną zadawać?
Zrobiłem mu coś? Nie liczę oczywiście tych ataków na jego osobę, ale co poradzę
na swój charakter?
***
Rzuciłem się
na łózko. Muszę przyznać, że coś mnie ciągnie do tego bruneta. Cholera! Czemu
to zawsze musi być facet?! Czemu nie może być to ładna blondynka?! Westchnąłem
w poduszkę. Nie. Tym razem sobie odpuszczę. Nie popełnię tego samego błędu po
raz drugi. Nie wiem, dlaczego łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach. Kląłem na
to, że tak szybko wpadam. Kurwa!
W tym
momencie do mojego pokoju weszła Mari i spojrzała tylko na mnie ze
zrozumieniem. Podeszła do mnie i przytuliła.
- Nie martw
się Yukise. – Głaskała mnie po głowie i uspokajała. – To nie jest dziwne.
Mari zawsze wiedziała,
o co chodzi. To prawda. Nienawidzę tego, ze jestem gejem. Tylko mnie to
niszczy. To nie powinno się zdarzyć, ale co poradzę? Także ja przytuliłem i wypłakałem
się. Została ze mną całą noc.
***
Oto trzeci rozdział. Staram się wydłużyć te rozdziały, ale jakoś mi to nie idzie. zapraszam do następnego rozdziału. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz