Uwaga!

1.Na tym blogu występować będą opowiadania yaoi (chłopakxchłopak) więc jeśli jesteś homofobem od razu wyłącz tego bloga.

2.Wszystkie komentarze typu "ble!!!! Jak faceci mogą się całować!?" będą jak najszybciej usuwane.

3. Proszę o szczere komentarze - krytyka mile widziana. :)

4. Zapraszam do czytania i komentowania!

5. Kopiowanie treści i podszywanie się pod autora jest zabronione!

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 2 "Dlaczego tak bardzo mnie kochasz?"



-Wstajesz?... – Zapytał się mnie blondyn. Nawet nie miał zadyszki po walce z grupką facetów. Zauważyłem, że nie wygląda na takiego silnego… Owszem, jest wysoki i lekko umięśniony, ale tu przeszkadzał jego wyraz twarzy. Taki jakby… cały czas był smutny… Chwyciłem jego dłoń i wstałem z jego pomocą. Nie byłbym sobą gdybym nie zrobił tego, co zaraz zrobię. Pociągnąłem go w dół za rękę, która jeszcze trzymałem i chciałem go zaatakować z góry pięścią, ale nie minęła nawet chwila, a leżałem na ziemi przerzucony przez jego bark. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jakby zdziwił się, że mnie powalił. Niestety, ale zaraz zaskoczenie ustąpiło zirytowaniu.
- Chcesz mojej pomocy czy mogę sobie już iść? – W jego głosie można było usłyszeć… znudzenie. Czy on uważa, że samoobrona jest nudna?! Nie powiem, ciekawy z niego człek. Uśmiechnąłem się niewinnie grając debila i wyciągnąłem rękę w jego kierunku by pomógł mi wstać. Nie chciałem bardziej go zirytować, ale wręcz nie mogłem się powstrzymać, by ponownie spróbować swoich sił. Trzymając jego rękę obróciłem się by odwzajemnić mu tym samym chwytem, którym mnie powalił, ale blondyn podciął mi nogi, a ręką popchnął w dół. Po raz trzeci wylądowałem na ziemi, a on tylko prychnął i odwrócił się z zamiarem odejścia. 
- Stój! – Krzyknąłem za nim, ale gdy spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem straciłem swoja pewność siebie. – To znaczy… przepraszam, ale czy możesz mi pomóc dojść do domu?... – Popatrzyłem na niego niepewnie i moja ręka po raz kolejny została wyciągnięta w jego stronę. Jego wzrok schodził to na mnie to na moja dłoń z politowaniem. Chciał ponownie mnie zignorować, a ja chcąc go zatrzymać, podniosłem się szybko sam, co nie było zapewne dobrym pomysłem, bo coś zabolało mnie w klatce piersiowej i zacząłem osuwać się z powrotem na ziemię. Zapewne mój tyłek miałby twarde spotkanie z podłożem gdyby chłopak nie podtrzymał mnie w ostatniej chwili za przedramię i podciągnął do pozycji stojącej. Spojrzałem mu w oczy z wdzięcznością i po chwili stanąłem stabilnie. 
- Kurowana Saki – Nie wiedziałem już po raz który wyciągnąłem rękę by uścisnąć mu dłoń, ale po chwili się opamiętałem bo miałem ta świadomość, że chłopak jej nie uściśnie. – Miło mi – Dodałem tylko.
- Yukise… - Przedstawił się niechętny lustrując mnie spojrzeniem. Widać było gołym okiem, że blondyn ocenia ile jeszcze czasu mi poświęci. 
- Więc jak?... – Spojrzał na mnie nie rozumiejąc. – Pomożesz mi dojść do domu? – Zapytałem robiąc maślane oczka.
- Daleko?
- Kawałek. –  Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Prawdę mówiąc, cisnęło mi się na usta dużo pytań związanych z jego sposobem walki, ale zauważyłem, że nie mówi za dużo, więc sobie odpuściłem, nie chcąc bardziej go zdenerwować. Podszedł do mnie i delikatnie założył sobie moje ramię za szyję. 
- Jeżeli znowu czegoś spróbujesz, wiedz, że zostawię cię na ulicy by ktoś cię zgwałcił. – Wzdrygnąłem się przez ton jego głosu. Popatrzyłem na jego pełną powagi twarz i wiedziałem, że byłby do tego zdolny.  Ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę, która podałem, nic więcej nie mówiąc. Po jakiś 20 minutach doszliśmy do furtki mojego mieszkania. Poczułem dziwne ukłucie na myśl, że Yukise sobie pójdzie. Polubiłem go mimo naszej jakże długiej i ciekawej znajomości. Nie miałem też zbytniej ochoty wracać do domu. Podtrzymałem się furtki i odwróciłem do chłopaka.
- Mam u ciebie dług. – Wpadłem na dość ciekawy pomysł. – Co ty na to by wymienić się numerami bym mógł jak najszybciej go oddać?
- Nie. – Odpowiedź padła szybko, a on sam sobie poszedł. Nawet się nie pożegnał cham jeden… Odwróciłem się na pięcie i wszedłem do domu. Nie zwróciłem uwagi na kłótnie rodziców, tylko poszedłem prosto do swojego pokoju. Rzuciłem się plackiem na łóżko i nie fatygując się zdjęciem ubrań, zamknąłem oczy, a w głowie już układałem sobie plan ponownego spotkania blondyna.



***



Wczorajsze spotkanie nie wpłynęło jakoś na mnie specjalnie. Rano najzwyczajniej na świecie poszedłem do szkoły i jak zawsze nie zwracałem na lekcje więcej uwagi niż to konieczne.
- Cześć – Usłyszałem głos na plecami gdy podczas przerwy siedziałem na parapecie. Nie musiałem się odwracać by wiedzieć kto do mnie podszedł. Kiseki był chyba jedyna osobą z którą szczerze lubiłem spędzać czas. Nie licząc oczywiście Mari.
- Siema. – Rzuciłem w odpowiedzi – Co tam?
- Pomyślmy… - Zastanowił się przez chwilę. – W stołówce skończyły się bułki mleczne, Dyrektor chce odmalować budynek szkoły, Hiroshi i Toshiro chcą przelecieć twoją siostrę, Kupiłem sobie nowe buty… - Przerwałem mu podnosząc rękę, a on tylko się uśmiechnął na pełen mordu wyraz mojej twarzy. – Spokojnie. Wmówiłem im dogłębnie, że nie jest to dobry pomysł. – By podkreślić swoje słowa, potarł swoją lewą pięść. Uspokoiłem się. Wiedziałem, że jeśli chodzi o Mari to mogę Kiseki’emu w pełni zaufać. Wyznał mi kiedyś, że się w niej zakochał i pytał czy nie mam nic przeciwko. Chyba wtedy zaczęliśmy się przyjaźnić. Gdyby ktoś choćby położył na niej palec, w najlepszym przypadku pożegnałby się z uzębieniem. Uśmiechnąłem się do niego, ale zaraz spochmurniałem. Korytarzem szedł nie kto inny jak wczoraj poznany brunet. Szedł uśmiechnięty patrząc mi prosto w oczy. Pomachał do mnie i podbiegł stając obok .
- Cześć, Yuki.  – Uśmiechnął się. Ja natomiast patrzyłem na niego w niemałym zdziwieniu. Co on tu do cholery robił?!



***


Dedykuję ten rozdzał Kiseki! Bo zaporzyczyłam sobie jej imię XD Mam przynajmniej nadzieję, że od niej za to nie dostanę...

1 komentarz:

  1. Czuje się takim fejmem źe aź miło. Nie martw się Kamiya na szczęście chłopak jest zarąbisty więc nic ci nie zrobię. Na razie(muzyka rodem z horroru. Dam dam dam dammm).

    OdpowiedzUsuń