Uwaga!

1.Na tym blogu występować będą opowiadania yaoi (chłopakxchłopak) więc jeśli jesteś homofobem od razu wyłącz tego bloga.

2.Wszystkie komentarze typu "ble!!!! Jak faceci mogą się całować!?" będą jak najszybciej usuwane.

3. Proszę o szczere komentarze - krytyka mile widziana. :)

4. Zapraszam do czytania i komentowania!

5. Kopiowanie treści i podszywanie się pod autora jest zabronione!

niedziela, 2 kwietnia 2017

Shizaya "Dwa skarby" - Rozdział 5

Dziewczynki wróciły razem z Izayą do jego apartamentu. Z jednej strony szczęśliwe bo ich ukochany brat wrócił, przecież moment w którym je uratował był niespełna kilka dni temu więc rany są jeszcze świeże. To oczywiste, że chcą spędzić z nim jak najwięcej czasu. A z drugiej strony – były zatroskane o zdrowie Shizuo, a także o to co wyniknie z ich przyjaźni z uroczym barmanem.
                Po drodze Izaya opowiadał im zabawne historie, które (niby) przytrafiły mu się podczas wyjazdu, ale gdy zaczął opisywać jak to robot zabójca zjadał mu włosy, albo gdy szukał Dmuchanej waltorni nienawiści, albo gdy latarnia, która świeci tylko gdy stoi pod nią gej, zaświeciła gdy pod nią przechodził to bliźniaczki stwierdziły, że lepiej mu nie wierzyć w 100%...
- A wy? Jak spędziłyście te kilka dni? – Zapytał Izaya gdy już rozpłaszczyli się i usiedli w salonie przy kakałku.
- Nie było aż tak bardzo nudno – Odpowiedziała spokojnie Kururi – Poznałyśmy troszkę dzielnicy, kilka razy byłyśmy u Shinry i Celthy… A TY WIESZ ŻE ONA NIE MA GŁOWY?!?!?!?! SUPER NIE?!?! TEŻ TAK CHCĘ!!!!!!! – Wykrzyczała definitywnie za głośno…
- Hahahahahaha – Zaśmiał się informator – Zrobię ci taką jak chcesz [Nie pytajcie jak… bo sama nie wiem o co chodzi temu Izayi… Kto go tam rozumie… dop.Kamiya] Czyli widzę, że jako tako było miło… A powiedzcie mi… - Spoważniał trochę. – Czy jak dzisiaj byłyście u tego idiotycznego doktorka, to ktoś tam jeszcze był?... Jakiś pacjent, albo coś?...
- Chyba nie… - Wydukała Mairu
- Ale byłyśmy tak jakieś 30 min więc raczej nie zajrzałyśmy do wszystkich pokoi. – Dodała Kururi. – A co? Miałyśmy kogoś spotkać?
- Nie, nieważne… - Machnął ręką. – No dobra! – Krzyknął i podniósł się z kanapy
- Koniec na dzisiaj. Jest późno, ja muszę jeszcze popracować, a wy idziecie spać. – Klasnął w dłonie. – Do wyrek!!!
- Ale chodź z nami… Jesteś ranny, odpuść sobie pracę dzisiaj… - Poprosiła Kururi.
- Już, już – Ponaglił je w stronę sypialni.
Dziewczynki się położyły, a Izaya zajął się swoimi sprawami…



                O 3 w nocy, ktoś zapukał do drzwi Shinry.
Zaspany doktorek ubrał swój malinowy szlafroczek w małe chibi Celthy (na zamówienie) i poszedł otworzyć drzwi. Stał w nich Izaya z grobową miną i cały przemoczony.
- Święty Buddo!!!... Co ty tu robisz i czemu cały mokry?!
- Pada… - Minął Shinrę w drzwiach i wszedł do salonu. – Powiedz mi Shinra… czy ty masz coś w tym swoim lekarskim łbie?
- Eeeeeeeee… Co zrobiłem? – Doktorek z deczka się przestraszył…
- Jak mogłeś wpuścić Moje siostry do jednego pomieszczenia z tym pierwotniakiem?...
- …Skąd wiesz?...
- Bo kurwa, miałeś na rękach duże ilości krwi, a na stole leżała biała zakrwawiona koszula i muszka tego przygłupa!!!
- Nie planowałem tego… One przyszły, a on już tu był…
- Nie pomyślałeś może, że mógł wyjść i je spotkać?! I jakby się dowiedział to co?! Nie przeżyłyby długo w tym mieście!!! One nie są takie jak ja!!! Nie poradzą sobie z tym potworem!!!
- Ale on raczej nic im by nie zrobił… - Starał się wybronić… - Proszę bądź ciszej… Celthy śpi…
- Nie kurwa, nie będę ciszej!!! Jak Shizuo coś im zrobi, i będzie to twoja wina, że się poznali to będziesz mógł pożegnać się z twoim zawodem, tym miastem, tym mieszkaniem i tym życiem. Zrobię ci z życia piekło i nie uwolnisz się ode mnie choćbyś uciekł do jebanej Walii.
- Pierwszy raz odkąd pamiętam, nazwałeś mnie moim pełnym imieniem… - Odezwał się głos kilka kroków od nich. To był Shizuo. Stał oparty o framugę, i obserwował scenę odbywającą się w salonie. Barman i informator spojrzeli sobie w oczy.
- Ja pierdolę… - Westchnął Shinra i odsunął się z linii rażenia.
- Jak długo słuchasz?... – Zapytał się Izaya
- Praktycznie od początku. Słyszałem tez wszystko jak byłeś tu z nimi za dnia. – uśmiechnął się pokazując zęby – I co z tym zrobisz?
- Pytanie, co ty zrobisz?... Nie licz na to, że je dorwiesz… Może nie są tak sprawne jak ja, ale umieją się ukrywać…
- No nie wierzę… Wszechmocny informator szuka wyjścia z dupnej sytuacji… A myślałem, że ty do takich nie doprowadzasz, no chyba że bez własnego udziału…
- Shizu-chan… Nie zrozumieliśmy się… Jeśli coś im zrobisz to zniszczę cię… Tym razem naprawdę cię zabiję… - Izaya był śmiertelnie poważny.
- Oj wiem – Uśmiechnął się – Ale jeśli coś im zrobię to i tak tego nie cofniesz. Ale może im się należy?.. Jakby się przyjrzeć to trochę do ciebie są podobne. Będę miał większą satysfakcję…
- Kurwa, mać!!! Aż tak bardzo śmierdzę, że czujesz to nawet na moich siostrach?!
- To nie smród… to żądza – Uśmiechnął się złowieszczo
- Co?...
- Tyle że trochę inna… - U ciebie to żądza mordu, a u nich… coś bardziej przyjemnego
- … - Zastygł na sekundę, ale Shizuo to zauważył i dalej ciągnął
- Chociaż jak tak bardzo chcesz je obronić przed poznaniem nowej formy przyjemności to mogę zrobić to brutalnie… - Podszedł to niego i zbliżył usta do jego ucha. – Chyba, że ty chcesz coś zaproponować. – Uśmiechnął się pod nosem. – Nawet z wrogiem można zaznać przyjemności
- Chyba cię… !!!- Już chciał się odsunąć i krzyknąć, ale zatrzymały go ręce barmana po dwóch stronach jego głowy i jego ciało przyciskające go do ściany.
- Więc albo mi się więcej na oczy nie pokazuj, albo zrobię krzywdę im, albo tobie – Popatrzył na niego groźnym spojrzeniem
- … - Zagryzł wargę (co było nawet seksowne) i ze wściekłą miną wyrwał się i wybiegł z domu Shinry.
                Shizuo nawet nie próbował go zatrzymać. Stał tylko w miejscu nieruchomo. Sam nie wiedział co robi… po cholerę aż tak się zapędzał z tymi groźbami… i to jeszcze proponował seks Izayi!!! Tej cholernej pijawce!!!!
- Shizuo…? – Shinra ostrożnie się do niego zbliżył. – Co to w ogóle miało być?...
- Nie mam pojęcia… - Barman nawet na niego nie spojrzał.
- Jak, kurwa, nie masz pojęcia?... – Popatrzył mu prosto w oczy ustawiając się prosto przed jego twarzą. – Ty właśnie mu powiedziałeś, że zgwałcisz jego siostry… Które dopiero co były gwałcone przez własnego ojca!!! – Popatrzył na niego jak na idiotę
- …
- Izaya teraz nie odstąpi ich nawet na krok byś się do nich nie zbliżył, a ty chcesz zachować jakikolwiek przyjazny stosunek z nimi?! To musisz się z nim jakoś dogadać…
- Zdaję sobie z tego sprawę…
- Kurwa, nie widać… - westchnął – Tak z ciekawości… Robiłeś już to kiedyś?...
- Co to za zmiana tematu?...
- Bo właściwie nie kojarzę byś posiadał jakąkolwiek dziewczynę, a co dopiero chłopaka… – zamyślił się doktorek – No więc?... Jakieś pikantne szczególiki? – Wyszczerzył się jak pojebany.
                Shizuo zastanawiał się jak on może tak drastycznie zmieniać atmosferę rozmowy…
- …Robiłem… - wydukał po chwili barman.
- chłopak czy dziewczyna?
- Ciekawe nie? – Uśmiechnął się chytrze. – Zostawię cię w tej nieświadomości.
- NO EJ!!! – wykrzyczał, ale jego rozmówca już kierował się spać.

***
                Izaya całą noc kręcił się po dzielnicach Shinjuku. Nie mógł się zmusić do powrotu do mieszkania bo nie chciał by dziewczynki zobaczyły go w tym stanie. Jak on mógł?! Grozić mu?! Izayi?! I to grozić seksem?!?! Ten przeklęty pierwotniak chyba zapomniał z kim rozmawiał! Przecież on wie, że tamten nie byłby w stanie zgwałcić dziewczynek ale gdy wspomniał o informatorze, zawahał się… Wyobrażał sobie że Shizu-chan może być bestią nie tylko na ulicach, ale i w łóżku i za chiny nie chciał się o tym przekonywać… Dobra, zbacza z tematu… Jak trzymać go z dala od jego sióstr?...
-„ Nawet z wrogiem można zaznać przyjemności” – odezwał się w jego głowie głos barmana.
- KURWA  NIE!!! – obejrzeli się za nim przypadkowi przechodnie. – Wyjdź z mojej głowy… - powiedział już ciszej.
                Skierował się już w stronę domu. Po cichu otworzył drzwi i zdjął buty i płaszcz. Chciał wejść do swojej sypialni by zostawić rozmyślania na jutro gdy już emocje mu opadną, ale z salonu odezwał się głos.
- Gdzie byłeś? – Mairu zapytała takim słabym szeptem, że jej brat ledwo co ją usłyszał. Izaya podszedł do niej i usiadł przy niej na podłodze na której siedziała.
- Musiałem załatwić jeszcze parę rzeczy… - odpowiedział i spojrzał na nią. Był ciemno, ale światło księżyca wyraźnie ukazywało jej zapłakane oczy. – Co się stało? – pogłaskał ją delikatnie po głowie.
- Byłeś i Shinry prawda? – Zignorowała jego pytanie
-…
- Po co? – Jej przenikliwe oczy i bezpośredniość zawsze potrafiła złamać Izayę.
- Podczas naszej rozmowy była tam niebezpieczna osoba i musiałem upewnić się, że nie będzie wam zagrażać…
- Nie skrzywdziłeś Shizuo prawda? – zapytała patrząc prosto w jego oczy.
- Skąd?... – zaciął się. – Spotkałyście go u Shinry?... Rozmawiałyście z nim?... – Informator zaczynał panikować. – Nic wam nie zrobił?! Mówiłyście, że nikogo tam nie było! Nie groził wam?! Nie chwila, wtedy jeszcze nie wiedział… Chociaż… Mówiłyście mu że jestem waszym bratem?! Na pewno wam nic nie zrobił?!
- Iza-nii ciszej… - powiedziała spokojnie – Kururi śpi.
- Jak mam być spokojny gdy mówisz mi coś takiego?... – Przytulił ją do siebie. – Gdyby coś wam się stało nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia…
- Shizuo nic nam nie zrobił. – odpowiedziała. – To my zadzwoniłyśmy po Shinre by go poskładał.
- Ale…
- Byłyśmy z nim gdy się pojawiłeś i zaczęliście ze sobą walczyć – Przerwała mu. – To długa historia, ale Shizuo by nas nie skrzywdził i dużo czasu spędzaliśmy razem kiedy cię nie było. – Odsunęła się i spojrzała na niego ponownie. – Jest naszym przyjacielem i będziesz się musiał z tym pogodzić. Więc teraz mi odpowiedz. Czy skrzywdziłeś go?
- …Nie… - Nie widział co ma odpowiedzieć… Za dużo informacji na raz [Informator od siedmiu boleści dop.Kamiya] Jego siostry i ta bestia przyjaciółmi? Nie mógł na to pozwolić.
- To dobrze. – Mairu już wstawała gdy Izaya odzyskał panowanie nad własnym ciałem i chwycił ją za rękę.
- Zabraniam! – krzyknął. – Macie trzymać się od niego z daleka choćbym miał was związać i trzymać pod kluczem!
- Chcesz być jak tata?
- Ja… - język utkwił mu w gardle. Oczywiście że nie chciał być jak ten skurwysyn! Ale co miał zrobić?! – On jest niebezpieczny! Gdy u niego byłem groził mi, że się do was dobierze! Nie wolno mu ufać! Wykorzysta każdą szanse by mnie zniszczyć!
- Czemu?... Bo ty byś tak zrobił? – zapytała go z kamienną twarzą. – W swoim towarzystwie zachowujecie się kompletnie inaczej niż gdy jesteście osobno. Ty też jesteś kompletnie inną osobą… Chociaż już kilka razy cię takim widziałam… - Tym razem na jej twarzy widniał smutek. – Gdy jeszcze byłeś w domu, czasami widziałam twoje noce z tatą – Usłyszała ciche westchnienie ale nie przerwała. – Ty sam go prowokowałeś do tego co robił, ale wtedy nie byłeś na tyle silny by się postawić. Byłeś przerażony i bezradny, ale nadal się stawiałeś. Zachowujesz się tak gdy się boisz. Rozumiem to, że nie chcesz naszej krzywdy… Ale musisz nam zaufać i nie ograniczać nas. Spojrzała na niego, a on patrzył na nią jak na ducha.
- Ty… - Głos mu drżał. – Widziałaś?... – zakrył dłonią usta i zwinął się w kłębek. Nie chciał by ktokolwiek widział go w tamtym momencie. Najgorszy okres jego życia został wyciągnięty na światło dzienne. I to przez jego młodszą siostrę. Zrobiło mu się niedobrze…
- Przepraszam – przytuliła go. – Nie chciałam ci o tym przypominać…
                Podniósł się i oddał uścisk.
- Dobrze… - odezwał się cicho. – Pozwolę wam się z nim spotkać… Ale jeśli dotknie was chociaż palcem to go zabiję…
- Dziękuję. – uśmiechnęła się.


Kilka najbliższych dni było spokojnych. Rodzeństwo cieszyło się swoją obecnością, spędzając ze sobą mnóstwo czasu (głównie w domu ponieważ Izaya był zbyt rozpoznawalny w mieście). Czasami chodzili jednak do Shinry w odwiedziny co brunetowi nie specjalnie odpowiadało, ale czego się nie robi pod wpływem psich oczu (siostrzanych oczu). Temat Shizuo został odłożony na później jednak nie wiedzieli jeszcze że do niego nie wrócą.

Gdy kierowali się późnym wieczorem do domu Izaya nagle się zatrzymał. I dobrze zrobił bo w przeciągu sekundy przed jego nosem błysnęła stal sztyletu i wbiła się w pobliskie drzewo. Nie minęła chwila, a zostali otoczeni przez grupę ludzi którą informator rozpoznawał aż za dobrze. To oni go ostatnio nieźle urządzili. Byli niesamowicie zręczni, że Izaya sam ledwo im dotrzymywał kroku. Obejrzał się za siebie i zobaczył Kururi i Mairu które upadają na ziemię uderzone przez jednego z oprawców. Już biegł w ich stronę gdy nim też zawładnęła ciemność.

środa, 23 lipca 2014

Shizaya "Dwa skarby" - Rozdział 4

- Izaaaaaaaaayaaaaaaaaaa-kuuuuuun!!!!!!!!!
- No cześć Shizu-chan – Ze spokojem uniknął nadlatującej lodówki (wtf, skąd ona? O.O) i powoli wstał z ławeczki.
- Miałeś nie pokazywać się więcej w Ikebukuro! – Wyrwał płotek otaczający małe drzewko i rzucił nim w informatora.
- Ciągle to samo… - Westchnął głośno uchylając się lekko przed płotkiem. – Wymyśl jakiś oryginalniejszy tekst… na przykład… - Uśmiechnął się wesoło. – W Ikebukuro nie pokazywać miałeś więcej się! Jak Yoda!!!!
- Nie pieprz głupot tylko wypierdalaj!!!
- Nie przeklinaj Shizu-chan, bo ci to w nawyk wejdzie. Jak ty wtedy wychowasz swoje urocze potworki?
- Wal się! – Podbiegł do niego i zamachnął się pięścią.
- Przecież ty starasz się mnie walnąć… po co mam też próbować? – Popatrzył na niego jak na idiotę. Przebiegł mu pod ramieniem i wbił nożyk w brzuch, na co właściwie barman zareagował tylko stęknięciem.
- Nie zgrywaj idioty. Nie możesz dać mi kilku tygodni spokoju? Albo lat?
- A co ja robię?! – Wzniósł ręce górę. – Przyszedłem zjeść moje ulubione sushi po długiej podróży. Czy to złe?
- Wszystko, co robisz jest złe… - Wyciągnął nożyk z brzucha i rozejrzał się za czymś do rzucenia.
- Czy słyszysz jak to głupio zabrzmiało? – Znowu spojrzenie jak na idiotę.
- Wal się!
- Powtarzasz się!!! – Krzyknął i obrócił się na pięcie. – Ale dzisiaj dam ci spokój, bo sam też jestem zmęczony! – Rozpędził się w jedną z uliczek i przeskoczył murek.
- Kurwa… - Powoli zaczynał odczuwać utratę krwi z rany na brzuchu. Nagle jednak doznał olśnienia. Gdzie są bliźniaczki?! [Jakiś ty spostrzegawczy… -.- dop. Kamiya] Rozejrzał się dookoła i jego oczom ukazał się dwie brązowe główki z za zakrętu jednej z uliczek.




Gdy tylko Kururi i Mairu zauważyły brata od razu oddaliły się na bezpieczną odległość. Na szczęście udało im się schować zanim Shizuo przykuł uwagę Izayi. Ich wymiana zdań i ton głosu każdego z nich był tak bardzo inny od tego, którego używają, na co dzień. Z każdym rzuconym przedmiotem drżały lekko.
- Kururi… - Wyszeptała siostrze do ucha Mairu. – Co my zrobimy jak Shizuo się dowie, że Iza-ni jest naszym bratem?... – Popatrzyła na nią ze łzami w oczach. – Co jeśli nie będzie chciał się z nami dłużej przyjaźnić? Co jeśli nas znienawidzi? Co jeśli Izaya się dowie? Jeśli coś sobie zrobią z naszego powodu? Co jeśli?... – Łzy zaczęły lecieć jej po policzkach. – Ja chcę by zostało jak jest
- Ciiii… ciiiiiiiiiii… nie płacz – Uspokajała ją Kururi. – Wszystko będzie dobrze. Zapytamy się Shinry, co powinnyśmy zrobić. – Głaskała ją delikatnie po głowie.
            Hałas zza zakrętu ucichł, co przykuło uwagę dziewczynek. Kururi wystawiła głowę za krawędź budynku i gdy upewniła się, że Izaya już poszedł, razem ze swoją siostrą podbiegły do lezącego Shizuo.
- Kururi… Mairu… - Oczy powoli my się zamykały od utraty krwi. – Wszystko dobrze? Ta pijawka nic wam nie zrobiła? – Z rany na jego brzuchu wypływało coraz więcej krwi.
- Jesteśmy całe. Schowałyśmy się za zakrętem. – Kururi zdjęła z siebie kamizelkę, którą dzisiaj założyła i przycisnęła materiał do rany. – Gorzej z tobą. Mairu dzwoń po Shinre! – Krzyknęła do siostry.
            Mairu wyciągnęła z kieszeni komórkę, przetarła łzy i wybrała numer Shinry.
- ...Witam cię! Stęskniłyście się za wujkiem Shinrą? Jestem do usług. – Odezwał się w słuchawce rozradowany głos doktorka.
- Idealnie, że jesteś taki chętny do pomocy. Przyjedź do parku przy barze sushi. Shizuo jest ranny i potrzebuje twojej pomocy. Traci dużo krwi.
- Eeee?... eeeeeee… Co?... Co się stało? – Słychać było, że spokój Mairu zbił go z tropu.
- Iza-ni… - Powiedziała to tak cicho by Shizuo nie usłyszał. – Przyjedź szybko…
- Boże… - Głos mu się załamał. Doskonale zdawał sobie sprawę, że informacja, że Izaya wrócił, nie jest dobrą informacją. – Już jadę. – Rozłączył się.
            Mairu podbiegła do Shizuo i ukucnęła obok siostry. Mimo, że bliźniaczki powinny się bardziej przejmować stanem zdrowia barmana to ich myśli zaprzątał głównie ich brat. „Jeśli już wrócił to znaczy, że niedługo będzie u siebie w mieszkaniu. Zadzwoni do nas, a co mu wtedy powiemy? Jeśli dowie się, że idziemy do Shinry to też tam przyjdzie, a wtedy zobaczy Shizuo. Musimy coś szybko wymyśleć.”
            Po jakiś 5 minutach przyjechał Shinra razem z Kadotą. Bliźniaczki poznały go kilka dni temu, gdy doktorek odwoził je do Shizuo. Najwidoczniej jego własny samochód uważa go za osobą niewartą uwagi i odmówił u posłuszeństwa, więc musiał wyręczyć się swoim przyjacielem. Ale wracając do obecnej sytuacji… Shinra spełnił podstawowe punkty pierwszej pomocy, no może bez dzwonienia na pogotowie, i razem z Kadotą zapakowali go do samochodu. W niecałe 20 min po dojechaniu do mieszkania doktorka, stan barmana był już stabilny i można było zastanowić się, co dalej z Izayą.
- Ok… - Usiadł na kanapie i popatrzył na bliźniaczki. – Na razie jeszcze nie dzwonił, więc może po prostu zawiozę was do jego mieszkania i tyle. Byłyście mnie odwiedzić, to chyba nic złego.
- To musimy się pospieszyć, bo może wrócić w każdej chwili… - Cała trójka wstała mimo tego, że fotele błagałyby posiedzieli na nich troszeczkę dłużej. Zaczęli ubierać buty, gdy przez drzwi frontowe wszedł nie kto inny jak Izaya.
-Hej Shinra, mógłbyś… a wy, co tu robicie? – Nie wyglądał na złego
- Przyszłyśmy odwiedzić naszego opiekuna. – Odpowiedziała bez wahania Kururi. – Czy to coś dziwnego?
- Nie… po prostu się pytam – Uśmiechnął się do nich. – I co, stęskniłyście się za mną?
- A czy Obelix był gruby? – Zapytała Mairu
- Eeeeeee… Nie wiem, nie znam tej bajki… - Zakłopotał się.
- Jak to?! – Krzyknęły razem bliźniaczki.
- Jak wrócimy to obowiązkowo oglądasz z nami. – Stwierdziła Kururi i pacnęła się w czoło. – Jak można nie znać tak podstawowej bajki?
- Dobra, dobra, jestem idiotą, a teraz chodźcie do mnie i przytulcie swojego brata zanim pomyśli, ze za nim nie tęskniłyście i się rozpłacze. – Zaśmiał się chwilkę i rozłożył ramiona w ich stronę. Kururi i Mairu też roześmiane wskoczyły w objęcia ich ukochanego brata, którego nie zamieniłyby za żadne skarny świata. Nawet za fontannę z czekolady.
- A tak ogółem to czego ode mnie chciałeś? – Zapytał Shinra.
- Czy mógłbyś mnie trochę poskładać? – Dokończył to, co zaczął w samym wejściu.
- Jesteś ranny Iza-ni? – Zapytała zaniepokojona Mairu.
- Tak trochę. – Izaya zdjął bluzkę i odsłonił owinięty, przesiąkniętym krwią bandażem brzuch. – Interesy nie zawsze idą po twojej myśli.
- A to nowość. – Zdziwił się doktorek. – Wielki Izaya się pomylił.
- Powtórzysz to jeszcze raz, a będziesz mógł się pożegnać z podziemiem, bo cię nie poznają. – Zagroził mu Orihara. – To, że są tu moje siostry, nie daje ci ulgi.
- Już się zamykam – Zajął się raną Izayi. Powoli zaczął zdejmować nieumiejętnie zawiązany bandaż odsłaniając najzwyczajniej na świecie rozorany brzuch. – Coś ty człowieku robił? – Zdziwił się. – Połóż się na stole w pokoju obok i… chociaż nie! – Przerwał nagle, gdy informator kierował się już w stronę wskazanego pokoju. – Połóż się tutaj na stole. Tam mam pacjenta.
- Mi to bez różnicy. – Położył się i odetchnął głęboko. Mimo, że nie bal się zabiegów u Shinry to nadal ich nie lubił. – Kururi, Mairu, nie patrzcie, bo może was zemdlić.
- Nie martw się Iza-ni. My chcemy popatrzeć – Uspokoiła go Kururi.
- Widok krwi nie jest nam obcy. – Mairu się nie uśmiechnęła, ale po tonie głosu można stwierdzić, że nie się nie boi.
- Jak tam chcecie, ale żebyście nie mówiły, ze nie ostrzegałem. – Po tych słowach Izayi, doktorek zabrał się do roboty. Cały zabieg trwał może 30 minut, a zaraz po nim cała trójka Orihara wyszła z mieszkania Shinry.
           

            Doktorek z głośnym westchnieniem usiadł na fotel, gdy z pokoju obok wyszedł barman z grymasem na twarzy.
- Naprawdę?... – Zapytał niby do siebie, ale Shinra wiedział, ze to do niego.
- Ile słyszałeś?
- Wszystko. – Przeczesał swoje tlenione włosy. – To dlatego nie chciałeś mi mówić kto jest ich bratem…
- Shizuo… Tylko spokojnie… - Shinra bał się, że barman zaraz wybuchnie i rozwali mu całe mieszkanie.
- Jestem spokojny…. – Usiadł na fotelu naprzeciwko doktorka. – Po prostu zbyt polubiłem te dziewczynki by je teraz znienawidzić… Ja to mam szczęście do przyjaciół nie powiem…
- Może to czas by pogodzić się z Izayą?

- W cuda wierzysz? – Popatrzył na niego jak na idiotę. – Kurwa…

środa, 11 grudnia 2013

Shizaya "Dwa skarby" - Rozdział 3


Witam ludzi! Jeśli czytają to takowi... Wrzuciam swoje wypociny i robię spam na własnym blogu. Dlatego reklamuję blog Kiseki: http://nie-zatrzymuj-sie-i-lec-przed-siebie.blogspot.com/ <---Fanfic z one piece.

Co do rozdziału to mam nadzieję, że wam się spodoba...
Kolejny będzie ciekawszy TT.TT


***

Mairu obudziła się o 5 rano. Ubrała się po cichu by nie obudzić siostry i poszła do kuchni by zrobić sobie herbatę. Podczas gdy woda się przygotowywała, dziewczynka weszła do salonu i zaczęła rozglądać się po pokoju. Jej wzrok skierował się na biurko Izayi i zauważyła, że leży tam laptop. Usiadła na obrotowym krześle brata, za co pewnie by ja zabił gdyby tu był, i nacisnęła przycisk power.
ŁUBUDUBU RACH CIACH!!!!!! – Rozległ się dźwięk po całym mieszkaniu. Mairu tak się wystraszyła, że przewróciła się razem z krzesłem.
- Laptopa nie tykać~ - Odezwał się radosny głos Izayi z głośników, a laptop powrócił do stanu przed włączeniem. Dziewczynka jak leżała tak leżała.
-Mairu! – Do pokoju wbiegła Kururi cała potargana z poduszką w ręce. – Co ty robisz? – Zapytała już bardziej spokojna. Mairu spojrzała na nią i zaczęła się niekontrolowanie śmiać. Jej siostra tylko patrzyła na nią jak na idiotkę.


Młode Orihary zjadły razem śniadanie i wypiły herbatę, na którą wodę wcześniej wstawiła Mairu.
- Idziemy dzisiaj do Shizuo? – Zapytała się Kururi.
- Możemy, ale najpierw zadzwońmy do Shinry. – Sięgnęła po komórkę i wykręciła numer doktorka.
- …Halo? – Odezwał się zaspany głos w słuchawce.
- Cześć Shinra! Idziemy do Shizuo ok? – Już chciała się rozłączyć, ale on jej przerwał.
- Czeka-czeka-czeka-czekaj!!!! – Zawołam panicznie. – A wiecie jak tam trafić? Zawiozę was.
- Spoko, jak chcesz. To, kiedy będziesz?
- Jak tylko się ogarnę, czyli za jakieś… 20 min.
- To czekamy. Cześć.
- Eh… Cześć – Rozłączył się.
- I co? – Zapytała się Kururi?
- Będzie za 20 minut i nas zawiezie.
- Okej! To posprzątajmy tylko po śniadaniu.
Po 20 minutach Shinra przyjechał i zawiózł je pod sam blok, w którym mieszka barman. Bliźniaczki zbiegły po schodach, co zajęło im sporo czasu biorąc pod uwagę fakt, że mieszkanie Izayi znajdowało się na samym szczycie najwyższego wieżowca w Shinjuku.
- Cześć Shinra!~ - Powiedziała Kururi jak były już w samochodzie.
- Heeeee…eeej – Ziewnął doktorek. – Mam nadzieję, że pamiętacie by nie mówić, że Izaya to wasz brat.
- Spokojnie.  – Zapewniła go Mairu – To ty tu jesteś jedyny nieprzytomny.
-Masz rację… Czekaj… Czy ty mi właśnie pocisnęłaś? – Zapytał się podejrzliwie.
- Tak – Rozpromieniła się
- Ok. – Reszta drogi minęła w miarę cicho pomimo typowego „daleko jeszcze?...” Gdy dojechali pod dom Shizuo, bliźniaczki wybiegły jak żółwie wodne* z samochodu i popędziły w stronę mieszkania.
- Jak będziecie chciały wracać, zadzwońcie! – Krzyknął Shinra nadal posiadając nadzieję, że go usłyszały. Kururi nacisnęła domofon raz, ale miała wielką chęć trzymać go i nie puszczać aż Shizuo nie otworzy. Uznała jednak to za brak uprzejmości. Po chwili otworzył im barman z przepasanym tylko ręcznikiem wokół bioder i mokrymi włosami. Widać było, że dopiero brał prysznic.
-Hej! – Kururi nawet nie zareagowała na jego negliż. Mairu natomiast gapiła się na jego klatę. Podeszła do niego i uderzyła w nią z całej siły swoją piąstką. Shizuo tylko się zaśmiał i pogłaskał ja po głowie.
- Co ty robisz? – Zapytał z uśmiechem.
- … - Odwróciła wzrok udając obrażoną. – Chciałam zobaczyć czy powiedzenie „twardy jak skała” sprawdza się w rzeczywistości. – Pogładziła swoja dłoń. – Co ty bierzesz? Miksturę z Asterixa i Obelixa w tabletkach?
- Wiesz… Niektórzy mają mięśnie we krwi – Wypiął dumnie pierś, a jego zęby zaświeciły [?]
- Pfff… - Prychnęła Kururi przeszła pod jego ramieniem do mieszkania.
- Czy ja dobrze słyszę? – Shizuo podniósł brwi. – Podważasz moją zajebistość?
- Jakbym mogła? – Odpowiedziała teatralnie. – Przecież ty aż ociekasz zajebistością.
- Taaa… - Wpuścił też druga siostrę i razem weszli do salonu. – Co powiecie na herbatę i budyń czekoladowy z bananami i bita śmietaną? – Zapytał. – Nabrałem na niego ochoty pod pryszni… - Urwał i uświadomił coś sobie. – Tak właściwie to wypadałoby się ubrać… - Spojrzał na swój ręcznik.
-Tak! – Krzyknęła Mairu w odpowiedzi na pytanie o budyń.
- I…tak, powinieneś się ubrać. – Powiedziała Kururi z uśmiechem. – Chociaż… - Podeszła do niego – Żałowałabym gdybym tego nie zrobiła. – Wymacała go dokładnie i pod koniec głośno westchnęła – Teraz możesz iść.
- Jesteś o kilka lat za młoda na takie rzeczy. – Pogroził jej palcem i skierował się do sypialni po ubrania. – Jeszcze by cię moje feromony udusiły, i co? Shinra by mnie zabił… - Dodał do siebie, ale ostatnie zdanie nie umknęło uwadze bliźniaczek. Podczas gdy barman gotował budyń dziewczynki krzątały się po salonie. Mairu kusiło by zajrzeć do laptopa leżącego na biurku, ale przypomniawszy sobie sytuację z rana straciła na to ochotę. Blondyn wszedł (ubrany) niosąc pucharki z budyniem. Herbatę przyniósł w drugiej turze.
Nie robili nic wyjątkowego, ale mimo to Kururi i Miry były szczęśliwe. W domu nie mogły sobie pozwalać na wiele rzeczy. Tylko dzięki Izayi mogły spędzać czas w tak miły i beztroski sposób. Chciały by ich brat już wrócił, ale co się wtedy stanie? Z tego, co mówił Shinra, On i Shizuo się nienawidzą. Będą musiały wybrać? Co robić? – Takie pytania męczyły siostry, ale nie dawały tego po sobie poznać. Trzeba cieszyć się chwilą.
Gdy miały wracać do domu, blondyn zaproponował, że je odprowadzi, ale odmówiły i mimo jego oporów wygrały grę słowną. W końcu Izaya był ich bratem. Naturalnym jest posiadać wspólne talenty z rodzeństwem. Bez problemu trafiły pod wieżowiec Orihary [Biorąc pod uwagę fakt, że miały mapę] Niestety nie było im przeznaczone wejść do mieszkania, gdyż pod ich drzwiami stała dwójka ubranych mężczyzn w garniturach. Podeszły z kamiennymi wyrazami twarzy, mimo, że w środku były przerażone.
- W czym możemy pomóc? – Zapytała Kururi nadal nie wyrażając emocji.
- Gdzie jest Izaya? – Odezwał się niskim głosem pierwszy z nich.
- Jest nieobecny.
- Gówno prawda! – Wydarł się na nią drugi. – Gadaj gdzie on jest, albo pożegnacie się z rączkami!
- Mówię, że jest nieobecny – Starała się wyglądać jak najbardziej spokojnie i groźnie zarazem, ale niestety nie była tak dobra jak jej brat. – Przyjdźcie, kiedy indziej. Tak trudno to zrozumieć? – Zamknij się Kururi! Skarciła się.
- Ty mała… - Już pierwszy z nich miał sięgać do kieszeni, gdy przed nosem świsnął mu skalpel. Wszyscy równocześnie skierowali wzrok na rzucającego. Był to Shinra, który szedł właśnie w ich stronę nieźle wkórwiony. – Kim ty… - Nie dokończył, bo przed nosem pojawił mu się identyfikator.
- Kishitani Shinra. Coś ci to mówi? Zgaduję, że tak. Jak pewnie też wiesz, mam bardzo duże poparcie z samego dołu podziemia (a może górze?) Więc jeśli skrzywdzisz te dziewczynki to obiecuję byś więcej nie zaznał przyjemności ukochanej każdego mężczyzny. [If you know what i mean] Zrozumiano? – Na potwierdzenie swoich słów wyciągnął kolejny skalpel i pobawił się nim w dłoniach. – Ciebie też to dotyczy – Powiedział do drugiego.
Obaj mieli w oczach zawahanie i strach przed doktorkiem. Odwrócili się tylko i z każdym krokiem szli coraz szybciej. Staliśmy tam aż nie znikli nam z oczu. Gdy tylko minęli zakręt na schodach Shinra oparł się o ścianę i zjechał po niej z głośnym westchnięciem.
- Jak dobrze, że zdążyłem w sama porę. – Przeczesał ręką swoje włosy. – Miałyście dzwonić. – Wyrzucił bliźniaczkom.
- Gdzie się nauczyłeś rzucać nożem? – Zapytała Mairu, która też miała ulgę w oczach.
- Uczyłem się od najlepszych. – Uśmiechnął się pod nosem – A dokładniej od najlepszego. Wasz brat żądał pokaźnej sumki za tydzień nauki. Chociaż i tak obniżył ze wzglądu na znajomość. Uczył mnie też kilku odzywek. – Zaśmiał się sam do siebie. – Właśnie ze względy na takie sytuacje nie chciałem byście wracały same. Izayi nie otaczają przyjemni ludzie… Mnie też tak właściwie… Gorzej nie mogłyście trafić…
- Nie prawda! – Zaprzeczyły w tym samym czasie i przykucnęły obok niego.
- Naprawdę się cieszymy z tego, że Iza-ni zastawił nas pod twoja opieką. To nie twoja wina, że jesteśmy takie beztroskie. Nikt właściwie nas nie uczył jak przetrwać w takim środowisku… - Kururi urwała. – Naprawdę przepraszamy…
- Nic się nie stało. – Shinra wziął głęboki oddech i wstał. – Wejdźmy do środka.
- Shinra… - Zaczęła powoli Mairu
- Tak?
- Skąd znasz Iza-ni?
- Chodziliśmy razem do liceum – Wyjaśnił – Shizuo też tam chodził, ale go znam od podstawówki. hmm…Chociaż w liceum strasznie się ode mnie odsunął. Chyba za bardzo był zaabsorbowany Izayą.
- A czemu oni się nienawidzą? – Zapytała Kururi.
- Mnie też to zawsze zastanawiało… Ale myślę, że to głownie wina Izayi. Zawsze bawił się w jakieś gierki i mało kto poznał go lepiej niż on uważa za słuszne. Izaya… jest trudnym człowiekiem. – Skwitował. – Ale powinniście się sugerować na własnych doświadczeniach. Bo dla was jest miły, prawda?
- I to bardzo. Lepszego brata to ze świecą szukać… Ale nie zawsze tak było… - Kururi nie była pewna czy powinna wypowiadać się na ten temat. – Iza-ni… był kiedyś był bardzo cichy i lękliwy… Zmienił się, ale nie wiem czy to dla niego lepiej czy gorzej… - Popatrzyła na doktorka pytająco.
- Mnie się nie pytaj. – Podniósł ręce w geście obronnym. – Staram się nie mieszać zbytnio w jego sprawy… - Widząc ich kpiące spojrzenie dał sobie spokój. - …Może mi to nie wychodzi, ale jak odmówić pomocy takim słodkim dziewczynkom jak wy? – Uśmiechnął się, a one odpowiedziały mu tym samym. Chwilę później doktorek wyszedł z mieszkania Orihary, a bliźniaczki znowu zostały same.

Dwa kolejne dni minęły ich w towarzystwie barmana bardzo miło i spokojnie, ale nie mogły dodzwonić się do Izayi. On też nie dzwonił. Zaczynały się zamartwiać.
Shizuo szedł właśnie na obiad do Simona, a towarzyszyły mu bliźniaczki. Zadowoleni prowadzili lekką konwersację i ulubionych smakach lodów. Było dzisiaj spokojnie jak na tak ruchliwą dzielnicę, a słońce przyjemnie grzało, więc barman był jak w niebie. Niestety jego marzenia na miło spędzony dzień podeptał, jak telefon komórkowy, jeden mały aspekt. Tak. Dokładnie. Przed miejscem gdzie mieli zjeść, siedział Izaya na ławce…

***

*Żółwie wodne są bardzo szybkie w wodzie. Stwierdziłam, że to lepsze porównanie niż pingwiny...

niedziela, 1 grudnia 2013

Kocham cię!!! - Shizaya

Witam was serdecznie, czyli przeprosinami, że to nie 3 rozdział... TT.TT 

Napiszę go! obiecuję.
Mam za to dla was któtkiego one-shot'a
Mam nadzieję, że wam się spodoba bo ja mam do niego mieszane uczucia...




- Co? – Nie wiedziałem co mam myśleć. Tak nagle z tym wystrzelił, że nie zrozumiałem na początku o czym mówi.
- Zerwijmy. – Powiedział jakby od niechcenia i dalej delektował się papierosem co jakiś czas bawiąc się wypuszczanym dymem. Patrzyłem niego zdziwiony. Nie mówiłem nic przez kilka minut, ale wreszcie, z trudem przełknąłem gulę która utknęła w moim gardle.
- Shizu-chan… Jak to? To jakiś żart? Bo jeśli tak to nie śmieszny.
- To nie żart.  – Wypuścił kolejny obłoczek dymu. – Po prostu już cię nie kocham.


Tak. To była jedna z niewielu chwil gdy cały świat wywracał mi się do góry nogami i nie miałem najmniejszego pojęcia co zrobić. Jak na złość, zawsze pojawiały się one w najmniej oczekiwanym momencie. No bo jak inaczej można to nazwać? Leżymy sobie na łóżku i cieszymy się swoją bliskością po całej nocy pełnej namiętnego seksu, a tu nagle mówi, że już mnie nie kocha. Po prostu idealny moment. Lepszego nie było.



Zaraz po tej krótkiej wymianie zdań ubrał się i wyszedł z mojego mieszkania. Przez jakieś pół godziny siedziałem na łóżku i starałem to sobie poukładać, ale jakoś mi to nie wychodziło. Ostatecznie stwierdziłem, że muszę zając czymś umysł więc zacząłem sprzątać po naszych zabawach. Zmyłem też naczynia i zrobiłem pranie.[Namie chyba na urlopie dop.Kamiya]
Dlaczego wybrał sobie akurat taki moment? Może jestem słaby w łóżku i dopiero teraz stwierdził, że już się niczego nie nauczę? Nie. Przecież mówił, że mnie kocha. Kłamał? Nie. Przecież Shizu-chan nie lubi oszukiwać ludzi. Może uważa, że tak będzie dla mnie lepiej? Nie. Przecież często mu mówiłem, że jestem z nim szczęśliwy. Czyżby pokochał kogoś innego? Nie. Wiedziałbym o tym, że się z kimś spotyka. A może naprawdę przestał mnie kochać? Nie. Przecież obiecał… Właśnie… obiecał… To musi być jakiś żart…



To już czwarty dzień, a on się nawet smsem nie odezwał. Czy on ma zamiar dalej się w to bawić nawet jeśli mnie to rani? Przegiąłeś Shizu-chan. Jak ta twoja gra się skończy, wymyślę dla ciebie jakąś karę. Jeszcze zobaczysz. Oj, będzie zabawa.



- Co ty robisz, Shizu-chan? Ile jeszcze mam czekać? – Odezwałem się sam do siebie siedząc na dachu jednego z budynków w Ikebukuro. Patrzyłem jak blondyn idzie przez miasto razem z Tomem. Czemu on wygląda tak normalnie? Śmieje się co jakiś czas z tego co powiedział jago przyjaciel i jak gdyby nigdy nic zajmuje się swoja pracą. Czemu on się nie bawi? Przecież to on zaczął tą grę.
- Tęsknię, Shizu-chan…



To już tydzień od kiedy mój chłopak wyszedł z tego mieszkania. Tego pokoju. Tego łóżka. Od kiedy mnie ostatnio przytulił. Pocałował. Powiedział, ze mnie kocha… Czemu jeszcze nie wraca? Już wystarczy Shizu-chan. Łóżko jest już zimne…



Śledziłem go. Szedłem jakieś 20 metrów za nim przez wąskie uliczki Ikebukuro. Nie podejdę do niego. Nie przeproszę pierwszy. Nawet nie wiem za co mam przepraszać bo mój mości potworek nie powiedział mi nic co by mi pomogło się domyślić.
Doszedłem za nim do małej kamienicy. To bolało. Nie znałem tej dziewczyny. Może nie tyle co nie znałem, ale nie wiedziałem, że oni się znają. To bolało. Musieli się poznać niedawno. To bolało. Czemu jego wargi ją całują? Przestań Shizu-chan. To boli…



3 tygodnie. Tyle już minęło. Stałem teraz w łazience i patrzyłem na swoje odbicie. Czemu jestem taki nieszczęśliwy? Shizu-chan by mnie przecież nie okłamał. To musi być jakaś głupia gra. Chce bym za coś przeprosił. Muszę się dowiedzieć za co. Przeproszę i do mnie wróci. Na pewno.
Zasnąłem w łazience. Nie chciałem wracać do łóżka.



Prawie tydzień piszę listę. Nie wiedziałem, że za tyle rzeczy musze przepraszać. Nasyłanie gangów, zabójców, pocięcie nożykiem, wsadzenie blondyna do więzienia, grożenie Kasuce… Muszę przeprosić. Tyle mu zrobiłem przez te lata co się znamy. Przepraszam…



Od: Izaya
Do: Shizu-chan
Możemy się spotkać? Mam ci coś do powiedzenia.



Przyszedł punktualnie. Zgasił papierosa i popatrzył na mnie. Jego wzrok się zmienił. Nie było w nim tej iskierki szczęścia jak wcześniej. NIE! On to robi specjalnie! Przeproszę i będzie jak dawniej.
- Po co chciałeś się spotkać? – Zapytał się, a ja mu bez słowa podałem listę. Popatrzył na jej zawartość z lekkim zdziwieniem. Skierował spojrzenie na mnie i znów na listę.
- Co to jest?
- To jest lista wszystkich złych rzeczy przez które cierpiałeś z mojej winy. Przyszedłem pobawić się w twoja grę i przeprosić. Gratuluję! Wygrałeś! Teraz możesz przestać się dąsać  i wrócić wreszcie…
- Iza…
- …Mogłeś mi zostawić chociaż jakąś wskazówkę, a nie wychodzić bez słowa. Coś bardziej dosadnego niż udawane zdradzanie mnie by mi przekazać, ze chcesz przeprosin. Nie musiałeś udawać, że nic nie czujesz. Przepraszam, ok? Będę to mówił ile razy chcesz. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie chcę już spać w łazience. Tam jest strasznie. Czemu miała służyć ta gra? Miała mnie zranić? Jeśli tak to miała dobry efekt. Bolało. Nie rób tak więcej. Nawet jeśli przespałeś się z tą dziewczyną, nic nie szkodzi. Wystarczy mi wiedza, że to było udawane. Nie powiem,  że dobrze przemyślałeś tą grę. Bo to nie prawda. Nawet jeśli chciałeś mi dać nauczkę to przesadziłeś. Więc proszę skończ już. – Przerwałem proszącym wzrokiem. – Kocham cię…

- Izaya… - Jego wzrok na jedna dziesiątą sekundy stał się taki jak przed rozłąką, ale zaraz znowu stał się obojętny.  – Nie chciałem przeprosin. Uświadom to sobie wreszcie. Już cię nie kocham. – Podszedł do mnie, podał mi listę i ostatni raz mnie pogłaskał po głowie. Po chwili już go nie było.

Stałem tak jak mnie zostawił. Tak jak powiedział: Uświadomiłem sobie, że na siłę starałem sobie wmówić, ze nadal jesteśmy razem. On po prostu mnie już nie kocha…
A przecież obiecał, że mnie nie zostawi…
Łzy popłynęły po moich policzkach, a ja ukucnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
- ALE JA CIĘ KOCHAM!!!!!!! – Krzyknąłem na całe gardło. – Proszę… - Jęknąłem błagalnie przez łzy.
Ale jego już nie było w pobliżu. Nie usłyszał mojej rozpaczy. Bo nie wrócił.

„Kto naprawdę kocha, prawie nigdy nie pozna, kiedy ten drugi przestał kochać.”
François de La Rochefoucauld

czwartek, 8 sierpnia 2013

Shizaya "Dwa skarby" - Rozdział 2

Przepraszam Q.Q Chciałam dodać rozdział jak najszybciej, ale jakoś nie mogłam się zabrać... Ale jak pojawił się kolejny komentarz tak mną tchnęło i zebrałam się w sobie. I udało mi się! Napisałam kolejny rozdział!. Naprawdę przepraszam, że tak długo. I dziękuję za komentarze :)
***
 
 
Następnego dnia, podczas śniadania Izaya ogłosił coś dziewczynkom.
- Będę musiał wyjechać na jakiś tydzień…
- Co? – Odezwały się razem. Nie specjalnie podobał im się fakt, że zostaną tu same.
- Od dłuższego czasu planowałem wyjazd do innego miasta i nie mogę go teraz odwołać.  – Wyjaśnił. - Shinra będzie wpadał co jakiś czas sprawdzić czy żyjecie. - Pogrzebał łyżką w swoich płatkach. – Przepraszam, że znowu tak was zostawiam.
- Kiedy wyjeżdżasz? – Zapytała Kururi. Nie kryła smutku. Wolałaby ten czas spędzić z bratem.
- … - Izaya nie odpowiedział.
- Jutro? – Podsunęła mu Mairu.
- ... – Mina informatora zachmurzyła się jeszcze bardziej. – Dzisiaj…, ale postaram się wrócić jak najszybciej! – Źle się z tym czuł. Nie chciał ich zostawiać. – Kupię wam najpotrzebniejsze rzeczy zanim wyjadę i powiem gdzie co jest.
- Dobrze. – Kururi uśmiechnęła się. Zdawała sobie sprawę, że Izaya tez żałuje więc starała się podnieść go na duchu. – Baw się dobrze.
- Tak… - Zmierzwił włosy bliźniaczkom i wstał od stołu. – Shinra przyniesie siatkę, którą mu przekaże. Będzie około… – Spojrzał na zegar wiszący w kuchni – 17… teraz jest 7 więc macie jeszcze sporo czasu. Możecie sobie tu pomyszkować, ale bez przesady. Niektóre, rzeczy powinny zostać w niewiedzy. – Pozwolił sobie na lekki uśmiech. – To ja idę się ubrać. – Zniknął w łazience.
Dziewczynki także skończyły śniadanie więc włożyły miski do zmywarki. Aż do wyjścia Izayi nie robiły nic specjalnego. Chodziły z miejsca na miejsce i pożegnały się z bratem. Jakieś 30 min po jego wyjściu Kururi wstała z kanapy i popatrzyła na Mairu.
- Wyjdźmy gdzieś! – Zaproponowała.
- Niby gdzie?
- Nie wiem, ale nie chcę siedzieć tu cały tydzień, a mamy jeszcze dużo czasu.
-…Ok – Zgodziła się. – Ale nie możemy wyjść w tych ciuchach… - Nadal miały na sobie swoje podarte i pocięte ubrania. Kururi pobiegła do sypialni informatora i po chwili wyszła z dwoma płaszczami. Podała jeden siostrze, a jeden założyła na siebie. Z początku wszystko szło świetnie. Spacerowały sobie po Shinjuku, co jakiś czas zatrzymując się by obejrzeć wystawę sklepową. Nawet nie zauważyły jak przekroczyły granicę Ikebukuro. Zorientowały się jakieś 20 minut później i chcąc zawrócić, zagłębiały się coraz bardziej w ruchliwe ulice dzielnicy. Przechodziły właśnie obok Russian Sushi gdzie wpadły na Simona.
- Wpadnijcie na sushi! Sushi dobre! – Powiedział do dziewczynek.
Jako, że Rosjanin wywiera na ludziach dość… nietypowe pierwsze wrażenie, bliźniaczki zadrżały lekko. Ale co się dziwić? Simon z wyglądu był TROSZECZKĘ przerażający… Miały ochotę uciec, ale obok mężczyzny pojawił się drugi. Blondyn w stroju barmana spojrzał na dziewczynki z pod okularów przeciw słonecznych.



Shizuo miał dzisiaj bardzo dobry humor.  Tom dzisiaj źle się poczuł i dał barmanowi dzień wolny. Szedł właśnie coś zjeść do Simona.
- Cześć Simon! – Krzyknął gdy zobaczył Rosjanina. – Nie strasz dzieci. – Powiedział do niego gdy ujrzał dwie przestraszone dziewczynki. Normalnie by to zignorował, ale poczuł jakąś chęć zrobienia czegoś dobrego, więc ukucnął by być na równi i nimi.
- Zgubiłyście się? – Zapytał najłagodniej jak potrafił.
Bliźniaczki kiwnęły potwierdzająco głowami.
- Gdzie mieszkacie? Mogę was zaprowadzić. – Uśmiechnął się.
- Aktualnie mieszkamy u brata i nie znamy adresu. – Odezwała się Kururi.
- To może znam waszego brata? Jak się nazywa?
- Nie możemy powiedzieć. – Spuściły smutno głowy. Jeżeli Shinra nie miał się dowiedzieć to nie mają pewności czy ten blondyn może.
- Co?... – Zdziwił się. – To jak wy się nazywacie?
- Ja jestem Kururi, a to Mairu – Wskazała na siebie, a potem na siostrę.
- Miło mi was poznać. Jestem Heiwajima Shizuo.
- Ładne imię – Odezwała się po raz pierwszy Mairu.
- Dziękuję. To… może dacie się zaprosić na lody? – Zapytał. – Wtedy pomyślimy co dalej.
Kiwnęły potwierdzająco głowami i ruszyły za barmanem. Shizuo nie wiedział dokładnie co ma zrobić z tymi dziewczynkami. Nie znał ich nazwiska, gdzie mieszkają, co tu robią, kim jest ich brat… Miał mętlik w głowie. No trudno. Pomyśli o tym jak przyjdzie co do czego. Tak jak zapowiedział, weszli do lodziarni i barman kupił sobie i dziewczynkom po dwie gałki. Na świeżym powietrzy podobno lepiej się myśli, więc usiedli na ławce w parku obok.
- Słuchajcie… - Odezwał się po dłuższej ciszy Shizuo. – Jeśli mam być szczery, to nie wiem za bardzo co z wami zrobić. Mogę co najwyżej zadzwonić do przyjaciela, który może coś na to poradzi, ale nic nie obiecuję.
- Przepraszamy… - Kururi wiedziała, że to ich wina, ale nie mogły ryzykować.
Blondyn uśmiechnął się tylko przyjaźnie i wybrał numer Shinry.
Jeden sygnał… Drugi sygnał… Trzeci sygnał… Abonent tymczasowo niedostępny. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału… piiiiiiiiiiiiiiiip…
- Nie obchodzi mnie co teraz robicie z Celthy, masz oddzwonić jak najszybciej. – Rozłączył się. – Niestety, akurat nie odbiera, ale dzisiaj powinien zadzwonić. – Skierował się do patrzących na niego ze zdziwieniem bliźniaczek. – Jeżeli chcecie możecie do tego czasu zostać u mnie.
Mairu chwyciła siostrę za rękaw i popatrzyła na nią z lekkim zdenerwowaniem. Młodsza bliźniaczka ogólnie niewiele mówiła, ale Kururi od razy zrozumiała o co chodzi.
- Myślę, że możemy mu zaufać – Pogłaskała ja delikatnie po głowie. Czuła, że nie maja się czego bać z jego strony. Tak więc zrobiły. Całą resztę dnia spędziły na rozmawianiu o ulubionych filmach, rodzaju muzyki, hobby. Shizuo był w pewnych kwestiach dość skryty, ale nie miały prawa od niego wymagać więcej, tym bardziej, że one mało mu mówiły. Zjadły z nim obiad, kolację i podczas oglądania Gwiezdnych wojen zasnęły na kanapie.
- Co za dziwne osóbki – Powiedział sobie pod nosem barman. Chciał je obudzić by położyły się na łóżku, ale gdy tak uroczo się skuliły, nie miał serca wyrwać ich ze snu. Największym szokiem dla niego było chyba zdjęcie im płaszczy. Całe ubrania miały podarte, a one same były doszczętnie zawinięte w bandaże. Przykrył je powoli kocem by nie robić hałasu, gdy w pokoju rozbrzmiała czołówka z debiutanckiego filmu Kasuki. Shizuo rzucił się w stronę telefonu i szybko go odebrał.
- Tak słucham?
- Shizuo, przepraszam, że dopiero teraz, ale Celthy pierwszy raz od dawna miała wolny dzień i chciałem spędzić z nią więcej czasu. Zadzwoniłbym wcześniej, ale mamy małe kłopoty i dostajemy świra...
- Shinra! Mówiłem, że nie obchodzi mnie co robicie! Komórkę się odbiera.
- Wiem, wiem i właśnie dlatego przepraszam. To o co chodzi? Brzmisz jakby to było coś ważnego.
- Bo jest! - Barman zapalił papierosa i usiadł na łóżku w swoim pokoju. - Spotkałem dzisiaj dwie dziewczynki co się zgubiły i nie wiem co mnie podkusiło, ale wziąłem je do siebie. Pomyślałem, że znasz dużo osób i może byś popytał czy ktoś ich nie zna.
- Dwie dziewczynki?! - Shinra krzyknął tak głośno, że Shizuo musiał odsunąć telefon od ucha.
- No... Teraz śpią u mnie na kanapie i nie wiem co dalej z nimi zrobić.
- Opisz mi je.
- Hmmm... Brązowe włosy, czerwone oczy... Chyba są bliźniaczkami. Wiem o nich tylko, że mieszkają u brata i nazywają się...
- Kururi i Mairu? - Perwał mu cały uhahany doktorek.
- Skąd wiedziałeś? - Zdziwił się barman.
- Spokojnie...  Znam je i właśnie to są te nasze kłopoty. Obiecałem, że się nimi zajmę, ale one gdzieś wyszły i nie możemy ich znaleźć. Nawet nie wiesz jak bardzo dziękuję twojemu  dobremu humorowi. - Zaśmiał się z ulgą. - Mógłbym je od ciebie odebrać jutro rano?
- Jasne... Ale kim one są?
- Pogadamy o tym jutro. - Rozłączył się.
Shizuo dostał więcej pytań niż odpowiedzi. Polubił bliźniaczki, ale było w nich coś niepokojącego. Dopalił do końca papierosa i zasnął.
 
 
Około 9 rano dziewczynki razem z barmanem zjadły spokojnie śniadanie i czekały na przyjazd Shinry. Gdy wreszcie dzwonek do mieszkania się odezwał, spięły się. Nie znały dobrze doktorka więc nie były pewne jak bardzo  będzie na nie zły.
- Cześć Shizuo - Odezwał się okularnik. - Naprawdę dziękuję! Nawet nie wiesz jak mi pomogłeś.
- Nie zrobiłem tego dla ciebie. - Odwarknął barman. - Cześć Celthy - Uśmiechnął się.
Kururi i Mairu wychyliły się zza ściany by zobaczyć towarzyszkę doktorka. Shinra to zauważył i przywołał je ręką.
- Cześć dziewczyny - Wyszczerzył się, - Jak widzicie, dzisiaj przyszedłem z Celthy. Jest moim celem w życiu, moją miłością, Moim jedynym powodem do życia, moją... - Nie dokończył bo kobieta uderzyła go z pięści w żołądek. Sięgnęła po swój telefon i pokazała bliźniaczkom co na nim napisała. 
-"Mam na imię Celthy Sturlson. Miło mi was poznać i przepraszam za tego idiotę..."
Bliźniaczki popatrzyły po sobie i się uśmiechnęły.
- Shinra... Chyba ludzie uważają cię za idiotę. - Stwierdziła Kururi.
- To, że jestem idiotą, nie znaczy, że minie was wykład. Baczność! - Krzyknął.
Nie spodziewały się takiej zmiany atmosfery, więc odruchowo wykonały rozkaz.
- Gdzie powinniście być pod nieobecność brata?
- W jego domu! - Odpowiedziały chórem.
- A kto sprawuje nad wami opiekę?
- Ty! - Znowu razem.
- Więc co powinniście zrobić zanim gdziekolwiek wyjdziecie?
- Powiadomić cię o tym!.
- No właśnie! Tak się składa, że jeżeli coś wam się stanie będę miał wielkie kłopoty więc jeżeli jeszcze raz zrobicie coś bez mojej zgody to wam nogi z dupy powyrywam! Zrozumiano?!
- TAK JEST!!!
- To teraz czas a prezenty. - Wyszczerzył się ciepło i wyciągnął dwie siatki w  ich stronę. Bliźniaczki zdezorientowane, wzięły je od niego.
- Są tam komórki w których jest numer Iz...waszego brata i mój. Ubrania, przybory toaletowe, pieniądze... To chyba wszystko.
- Dziękujemy. - Spojrzały na barmana.- A będziemy mogły odwiedzić jeszcze Shizuo? Jeśli oczywiście się zgodzi...
Shinra spojrzał na blondyna, który stał obok.
- Co o tym myślisz?
- Nie mam nic przeciwko. - Uśmiechnął się do bliźniaczek.
- Dziękujemy! - Podbiegły  do Shizuo. - Możemy wziąć od ciebie numer telefonu?
- Jasne. - Wymienili się komórkami  i  nawzajem wpisali numery.
- Idźcie się przebrać. - Odezwał się Shinra. - Musimy wracać.
- Ok! - Krzyknęły i pobiegły do łazienki.
Shizuo razem z Shinrą chwilę stali w ciszy, ale pierwszy odezwał się barman.
- Kto jest ich bratem?
- A polubiłeś je?
- Miło się z nimi spędza czas. - Potwierdził.
- To lepiej byś nie wiedział.
- Heh... Niech ci będzie
Kururi i Mairu wróciły ubrane w takie same sukienki.
- Jak wyglądamy? - Zapytała Mairu?
- Ślicznie! Ale już idziemy. - Ponaglił  je doktorek. - Dziękuję jeszcze raz, Shizuo.
- Też dziękujemy! - Pocałowały go w oba policzki i uśmiechnęły się. - Do zobaczenia!
 
 
 
- Nie mówcie Shizuo, że jesteście siostrami Izayi. - Powiedział do dziewczynek gdy wrócili już do mieszkania Orihary.
- Domyśliłyśmy się, ale tak właściwie to dlaczego? - Zapytała Kururi.
- Jakby to powiedzieć... Izaya i Shizuo to swoi najwięksi wrogowie. Nie byłoby tak źle gdyby byli normalnymi ludźmi, ale ci dwoje są najgroźniejszymi osobami w Ikebukuro... Więc prościej mówiąc... Gdyby Shizuo dowiedział się, że jesteście jego siostrami... Najprawdopodobniej rozwaliłby ze złości pół dzielnicy. A Izaya?... Pewnie nadal by dręczył Shizuo. On są naprawdę niebezpieczni. Uważajcie na obydwóch.
- Ale oni tak ciepło się uśmiechają... - Zmartwiła się Mairu. - Nie mogą być tacy źli...
- Shizuo nie jest zły, tylko agresywny. Ale wasz brat bawi się ludzkim życiem. Nie  umiem już zliczyć ile osób zginęło przez jego gierki.
- Iza-nii nie jest zły! - Krzyknęła Kururi. - On jest tylko zagubiony! On...
- Nie wiem. - Przerwał jej doktorek. - Mało wiem o jego przeszłości i jestem pewien, że on też wolałby to zachować w sekrecie. - Uśmiechnął się do niej. - Ale miły jest tylko dla was, a jego ciepły uśmiech  widziałem niedawno po raz pierwszy w życiu.  - Przeciągnął się. - To ja się zbieram. Zadzwońcie do mnie jak będziecie gdzieś wychodzić. Dobranoc.
- "Dobranoc" - Napisała Celthy i wyszła razem z Shinrą.
Kururi i Mairu zostały same w domu zastanawiając się, która strona Shizuo i Izayi jest tą prawdziwą.

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 3 "Dlaczego tak bardzo mnie kochasz?"


- Cześć, Yuki.  – Uśmiechnął się do mnie. Ja natomiast patrzyłem na niego w niemałym zdziwieniu. Co on tu do cholery robił?! Chciałem zapytać, co tu robi, ale on po raz kolejny chciał mnie zaatakować i uderzyć pięścią w brzuch. Odsunąłem się lekko w bok by cios mnie minął i uderzyłem go w głowę, na co Saki tylko się uśmiechnął.

- Niczego się nie nauczyłeś? Jak mnie znalazłeś? – Zapytałem. – Nie podawałem ci nic oprócz mojego imienia. I nie mów do mnie Yuki!

- Rozpoznałem twój mundurek. – Uśmiechnął się. – Chciałem cię zobaczyć i zaprosić się na lody. Za to, że mnie uratowałeś wczoraj.

- Czekaj… co? – Zapytał zdezorientowany Kiseki. – Kim ty jesteś? ON ci pomógł? – Wskazał na mnie z niedowierzeniem. Saki uśmiechnął się i spojrzał na chłopaka. Kiseki był wyrośnięty jak na swój wiek, co powodowało lęk u pierwszaków. Starsi uczniowie wiedzieli, ze jest miły, ale lepiej nie mieć w nim wroga. Nosił tez okulary i krótko przystrzyżone czarne włosy.

- Tak! – Zawołał z radością Saki i założył swoje brązowe włosy za ucho. – Uratował mnie przed grupką facetów, którzy chcieli mi dołożyć. Gdybyś go widział! Jak on świetnie walczy! A tak poza tym to jestem Kurowana Saki. Miło mi!

- E… co? Yukise… ty z kimś się biłeś? Nigdy nie widziałem byś walczył z kimś innym niż z ojcem… E… Jestem Kiseki, milo mi. – Okularnik wyraźnie był zdezorientowany.

- Tak jakoś się złożyło, ze mu pomogłem… ale już zaczynam tego żałować. – Mruknąłem do przyjaciela. - Nigdzie nie idę. Zapomnij, że ci pomogłem i zostaw mnie w spokoju. Nic od ciebie nie chcę. Kiseki, chodź. Zaraz będzie dzwonek. – Odwróciłem się bez słowa pożegnania i wszedłem do Sali.





Podczas reszty zajęć, Kiseki o nic mnie nie pytał. Moja mina musiała mu zdradzić, że nie chcę roztrząsać tego tematu. Było dzisiaj cicho, bo rudzi bliźniacy się nie pojawili. Po szkole, miałem zamiar wrócić do domu z Mari i Kiseki’m, ale przed bramą, stał nie kto inny, ale Saki we własnej osobie. Tego już było za wiele. Ni mam nic do niego, ale czego on ode mnie jeszcze chce?

- Yuki! – Znowu… Niechętnie podszedłem do niego mówić przyjacielowi by odprowadził Mari do domu.

- Niech już ci będzie… - Westchnąłem zrezygnowany. – Pójdę z tobą na te lody, ale nie dręcz mnie już.

- Hura!!!!!! – Brunet zaczął się cieszyć jak małe dziecko. – To chodźmy! – Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę centrum.





Szczerze mówiąc, dzień minął mi w miarę milo. Poszliśmy na lody do jednej z kawiarni i najzwyczajniej na świecie rozmawialiśmy. Tak się broniłem by się ode mnie odczepiła, a jego obecność sprawiła mi niejaką przyjemność. Wracaliśmy już do domów, ale on uparł się, że chce wiedzieć gdzie mieszkam by nie chodzić cały czas do szkoły. Nie wiem, co mi odwaliło, ale pozwoliłem mu. Gdy doszliśmy do mojej furtki, drzwi się otworzyły a na progu stała Mari. Uśmiechnęła się do mnie i Saki’ego.

- Jestem Mari, siostra Yukise. Miło mi – Wyciągnęła do niego dłoń, na co on ją uścisnął.

- Kurowana Saki. – Także się uśmiechnął. – Dziękuję na wypożyczenie go na jedno popołudnie. Tak i więc ja już będę się zbierał. Do następnego – Krzyknął na odchodnym i już go nie było. Jakoś mi się smutno zrobiło. Cholera, o czym ja myślę?!

- Twój chłopak? – Zapytała Mari, patrząc na mnie.

- Co?! – Zarumieniłem się. Czemu ja się rumienie?! – Nie! Pomogłem mu tylko wczoraj i chciał się odwdzięczyć!

- Coś za bardzo się tłumaczysz braciszku… - Uśmiechnęła się zadziornie. – Ale jak tam chcesz. Wchodzimy, czy dalej będziesz się patrzył w miejsce gdzie zniknął? – Zaśmiała się i ruszyła w kierunku drzwi. Ja tylko załamałem ręce i pobiegłem za nią.




***


Cholera! Znowu nie wziąłem jego numeru! No trudno… odwiedzę go osobiście. Chyba się do mnie przekonał. To dobrze. Tylko czemu tak bardzo nie chce się ze mną zadawać? Zrobiłem mu coś? Nie liczę oczywiście tych ataków na jego osobę, ale co poradzę na swój charakter?




***


Rzuciłem się na łózko. Muszę przyznać, że coś mnie ciągnie do tego bruneta. Cholera! Czemu to zawsze musi być facet?! Czemu nie może być to ładna blondynka?! Westchnąłem w poduszkę. Nie. Tym razem sobie odpuszczę. Nie popełnię tego samego błędu po raz drugi. Nie wiem, dlaczego łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach. Kląłem na to, że tak szybko wpadam. Kurwa!

W tym momencie do mojego pokoju weszła Mari i spojrzała tylko na mnie ze zrozumieniem. Podeszła do mnie i przytuliła.

- Nie martw się Yukise. – Głaskała mnie po głowie i uspokajała. – To nie jest dziwne.

Mari zawsze wiedziała, o co chodzi. To prawda. Nienawidzę tego, ze jestem gejem. Tylko mnie to niszczy. To nie powinno się zdarzyć, ale co poradzę? Także ja przytuliłem i wypłakałem się. Została ze mną całą noc.



***


Oto trzeci rozdział. Staram się wydłużyć te rozdziały, ale jakoś mi to nie idzie. zapraszam do następnego rozdziału. :)