Dziewczynki
wróciły razem z Izayą do jego apartamentu. Z jednej strony szczęśliwe bo ich
ukochany brat wrócił, przecież moment w którym je uratował był niespełna kilka
dni temu więc rany są jeszcze świeże. To oczywiste, że chcą spędzić z nim jak
najwięcej czasu. A z drugiej strony – były zatroskane o zdrowie Shizuo, a także
o to co wyniknie z ich przyjaźni z uroczym barmanem.
Po drodze Izaya opowiadał im zabawne historie, które (niby) przytrafiły mu się podczas wyjazdu, ale gdy zaczął opisywać jak to robot zabójca zjadał mu włosy, albo gdy szukał Dmuchanej waltorni nienawiści, albo gdy latarnia, która świeci tylko gdy stoi pod nią gej, zaświeciła gdy pod nią przechodził to bliźniaczki stwierdziły, że lepiej mu nie wierzyć w 100%...
Po drodze Izaya opowiadał im zabawne historie, które (niby) przytrafiły mu się podczas wyjazdu, ale gdy zaczął opisywać jak to robot zabójca zjadał mu włosy, albo gdy szukał Dmuchanej waltorni nienawiści, albo gdy latarnia, która świeci tylko gdy stoi pod nią gej, zaświeciła gdy pod nią przechodził to bliźniaczki stwierdziły, że lepiej mu nie wierzyć w 100%...
- A wy?
Jak spędziłyście te kilka dni? – Zapytał Izaya gdy już rozpłaszczyli się i
usiedli w salonie przy kakałku.
- Nie było
aż tak bardzo nudno – Odpowiedziała spokojnie Kururi – Poznałyśmy troszkę
dzielnicy, kilka razy byłyśmy u Shinry i Celthy… A TY WIESZ ŻE ONA NIE MA
GŁOWY?!?!?!?! SUPER NIE?!?! TEŻ TAK CHCĘ!!!!!!! – Wykrzyczała definitywnie za
głośno…
- Hahahahahaha – Zaśmiał się informator – Zrobię ci taką jak chcesz [Nie pytajcie jak… bo sama nie wiem o co chodzi temu Izayi… Kto go tam rozumie… dop.Kamiya] Czyli widzę, że jako tako było miło… A powiedzcie mi… - Spoważniał trochę. – Czy jak dzisiaj byłyście u tego idiotycznego doktorka, to ktoś tam jeszcze był?... Jakiś pacjent, albo coś?...
- Hahahahahaha – Zaśmiał się informator – Zrobię ci taką jak chcesz [Nie pytajcie jak… bo sama nie wiem o co chodzi temu Izayi… Kto go tam rozumie… dop.Kamiya] Czyli widzę, że jako tako było miło… A powiedzcie mi… - Spoważniał trochę. – Czy jak dzisiaj byłyście u tego idiotycznego doktorka, to ktoś tam jeszcze był?... Jakiś pacjent, albo coś?...
- Chyba
nie… - Wydukała Mairu
- Ale
byłyśmy tak jakieś 30 min więc raczej nie zajrzałyśmy do wszystkich pokoi. –
Dodała Kururi. – A co? Miałyśmy kogoś spotkać?
- Nie,
nieważne… - Machnął ręką. – No dobra! – Krzyknął i podniósł się z kanapy
- Koniec
na dzisiaj. Jest późno, ja muszę jeszcze popracować, a wy idziecie spać. –
Klasnął w dłonie. – Do wyrek!!!
- Ale
chodź z nami… Jesteś ranny, odpuść sobie pracę dzisiaj… - Poprosiła Kururi.
- Już, już
– Ponaglił je w stronę sypialni.
Dziewczynki
się położyły, a Izaya zajął się swoimi sprawami…
O 3 w nocy, ktoś zapukał do
drzwi Shinry.
Zaspany
doktorek ubrał swój malinowy szlafroczek w małe chibi Celthy (na zamówienie) i
poszedł otworzyć drzwi. Stał w nich Izaya z grobową miną i cały przemoczony.
- Święty
Buddo!!!... Co ty tu robisz i czemu cały mokry?!
- Pada… -
Minął Shinrę w drzwiach i wszedł do salonu. – Powiedz mi Shinra… czy ty masz
coś w tym swoim lekarskim łbie?
-
Eeeeeeeee… Co zrobiłem? – Doktorek z deczka się przestraszył…
- Jak
mogłeś wpuścić Moje siostry do jednego pomieszczenia z tym pierwotniakiem?...
- …Skąd
wiesz?...
- Bo
kurwa, miałeś na rękach duże ilości krwi, a na stole leżała biała zakrwawiona
koszula i muszka tego przygłupa!!!
- Nie
planowałem tego… One przyszły, a on już tu był…
- Nie
pomyślałeś może, że mógł wyjść i je spotkać?! I jakby się dowiedział to co?!
Nie przeżyłyby długo w tym mieście!!! One nie są takie jak ja!!! Nie poradzą
sobie z tym potworem!!!
- Ale on
raczej nic im by nie zrobił… - Starał się wybronić… - Proszę bądź ciszej…
Celthy śpi…
- Nie
kurwa, nie będę ciszej!!! Jak Shizuo coś im zrobi, i będzie to twoja wina, że
się poznali to będziesz mógł pożegnać się z twoim zawodem, tym miastem, tym
mieszkaniem i tym życiem. Zrobię ci z życia piekło i nie uwolnisz się ode mnie
choćbyś uciekł do jebanej Walii.
- Pierwszy
raz odkąd pamiętam, nazwałeś mnie moim pełnym imieniem… - Odezwał się głos
kilka kroków od nich. To był Shizuo. Stał oparty o framugę, i obserwował scenę
odbywającą się w salonie. Barman i informator spojrzeli sobie w oczy.
- Ja
pierdolę… - Westchnął Shinra i odsunął się z linii rażenia.
- Jak
długo słuchasz?... – Zapytał się Izaya
-
Praktycznie od początku. Słyszałem tez wszystko jak byłeś tu z nimi za dnia. –
uśmiechnął się pokazując zęby – I co z tym zrobisz?
- Pytanie,
co ty zrobisz?... Nie licz na to, że je dorwiesz… Może nie są tak sprawne jak
ja, ale umieją się ukrywać…
- No nie
wierzę… Wszechmocny informator szuka wyjścia z dupnej sytuacji… A myślałem, że
ty do takich nie doprowadzasz, no chyba że bez własnego udziału…
-
Shizu-chan… Nie zrozumieliśmy się… Jeśli coś im zrobisz to zniszczę cię… Tym
razem naprawdę cię zabiję… - Izaya był śmiertelnie poważny.
- Oj wiem
– Uśmiechnął się – Ale jeśli coś im zrobię to i tak tego nie cofniesz. Ale może
im się należy?.. Jakby się przyjrzeć to trochę do ciebie są podobne. Będę miał
większą satysfakcję…
- Kurwa,
mać!!! Aż tak bardzo śmierdzę, że czujesz to nawet na moich siostrach?!
- To nie
smród… to żądza – Uśmiechnął się złowieszczo
- Co?...
- Tyle że
trochę inna… - U ciebie to żądza mordu, a u nich… coś bardziej przyjemnego
- … -
Zastygł na sekundę, ale Shizuo to zauważył i dalej ciągnął
- Chociaż
jak tak bardzo chcesz je obronić przed poznaniem nowej formy przyjemności to
mogę zrobić to brutalnie… - Podszedł to niego i zbliżył usta do jego ucha. –
Chyba, że ty chcesz coś zaproponować. – Uśmiechnął się pod nosem. – Nawet z
wrogiem można zaznać przyjemności
- Chyba
cię… !!!- Już chciał się odsunąć i krzyknąć, ale zatrzymały go ręce barmana po
dwóch stronach jego głowy i jego ciało przyciskające go do ściany.
- Więc
albo mi się więcej na oczy nie pokazuj, albo zrobię krzywdę im, albo tobie –
Popatrzył na niego groźnym spojrzeniem
- … -
Zagryzł wargę (co było nawet seksowne) i ze wściekłą miną wyrwał się i wybiegł
z domu Shinry.
Shizuo nawet nie próbował go
zatrzymać. Stał tylko w miejscu nieruchomo. Sam nie wiedział co robi… po
cholerę aż tak się zapędzał z tymi groźbami… i to jeszcze proponował seks
Izayi!!! Tej cholernej pijawce!!!!
- Shizuo…?
– Shinra ostrożnie się do niego zbliżył. – Co to w ogóle miało być?...
- Nie mam
pojęcia… - Barman nawet na niego nie spojrzał.
- Jak,
kurwa, nie masz pojęcia?... – Popatrzył mu prosto w oczy ustawiając się prosto
przed jego twarzą. – Ty właśnie mu powiedziałeś, że zgwałcisz jego siostry…
Które dopiero co były gwałcone przez własnego ojca!!! – Popatrzył na niego jak
na idiotę
- …
- Izaya
teraz nie odstąpi ich nawet na krok byś się do nich nie zbliżył, a ty chcesz
zachować jakikolwiek przyjazny stosunek z nimi?! To musisz się z nim jakoś
dogadać…
- Zdaję
sobie z tego sprawę…
- Kurwa,
nie widać… - westchnął – Tak z ciekawości… Robiłeś już to kiedyś?...
- Co to za zmiana tematu?...
- Bo właściwie nie kojarzę byś posiadał jakąkolwiek dziewczynę, a co dopiero chłopaka… – zamyślił się doktorek – No więc?... Jakieś pikantne szczególiki? – Wyszczerzył się jak pojebany.
Shizuo zastanawiał się jak on może tak drastycznie zmieniać atmosferę rozmowy…
- …Robiłem… - wydukał po chwili barman.
- Co to za zmiana tematu?...
- Bo właściwie nie kojarzę byś posiadał jakąkolwiek dziewczynę, a co dopiero chłopaka… – zamyślił się doktorek – No więc?... Jakieś pikantne szczególiki? – Wyszczerzył się jak pojebany.
Shizuo zastanawiał się jak on może tak drastycznie zmieniać atmosferę rozmowy…
- …Robiłem… - wydukał po chwili barman.
- chłopak
czy dziewczyna?
- Ciekawe nie? – Uśmiechnął się chytrze. – Zostawię cię w tej nieświadomości.
- Ciekawe nie? – Uśmiechnął się chytrze. – Zostawię cię w tej nieświadomości.
- NO EJ!!!
– wykrzyczał, ale jego rozmówca już kierował się spać.
***
***
Izaya całą noc kręcił się po
dzielnicach Shinjuku. Nie mógł się zmusić do powrotu do mieszkania bo nie
chciał by dziewczynki zobaczyły go w tym stanie. Jak on mógł?! Grozić mu?!
Izayi?! I to grozić seksem?!?! Ten przeklęty pierwotniak chyba zapomniał z kim
rozmawiał! Przecież on wie, że tamten nie byłby w stanie zgwałcić dziewczynek
ale gdy wspomniał o informatorze, zawahał się… Wyobrażał sobie że Shizu-chan może
być bestią nie tylko na ulicach, ale i w łóżku i za chiny nie chciał się o tym
przekonywać… Dobra, zbacza z tematu… Jak trzymać go z dala od jego sióstr?...
-„ Nawet z wrogiem można zaznać przyjemności” – odezwał się w jego głowie głos barmana.
-„ Nawet z wrogiem można zaznać przyjemności” – odezwał się w jego głowie głos barmana.
-
KURWA NIE!!! – obejrzeli się za nim
przypadkowi przechodnie. – Wyjdź z mojej głowy… - powiedział już ciszej.
Skierował się już w stronę domu. Po cichu otworzył drzwi i zdjął buty i płaszcz. Chciał wejść do swojej sypialni by zostawić rozmyślania na jutro gdy już emocje mu opadną, ale z salonu odezwał się głos.
Skierował się już w stronę domu. Po cichu otworzył drzwi i zdjął buty i płaszcz. Chciał wejść do swojej sypialni by zostawić rozmyślania na jutro gdy już emocje mu opadną, ale z salonu odezwał się głos.
- Gdzie
byłeś? – Mairu zapytała takim słabym szeptem, że jej brat ledwo co ją usłyszał.
Izaya podszedł do niej i usiadł przy niej na podłodze na której siedziała.
- Musiałem załatwić jeszcze parę rzeczy… - odpowiedział i spojrzał na nią. Był ciemno, ale światło księżyca wyraźnie ukazywało jej zapłakane oczy. – Co się stało? – pogłaskał ją delikatnie po głowie.
- Byłeś i Shinry prawda? – Zignorowała jego pytanie
- Musiałem załatwić jeszcze parę rzeczy… - odpowiedział i spojrzał na nią. Był ciemno, ale światło księżyca wyraźnie ukazywało jej zapłakane oczy. – Co się stało? – pogłaskał ją delikatnie po głowie.
- Byłeś i Shinry prawda? – Zignorowała jego pytanie
-…
- Po co? –
Jej przenikliwe oczy i bezpośredniość zawsze potrafiła złamać Izayę.
- Podczas
naszej rozmowy była tam niebezpieczna osoba i musiałem upewnić się, że nie
będzie wam zagrażać…
- Nie
skrzywdziłeś Shizuo prawda? – zapytała patrząc prosto w jego oczy.
- Skąd?...
– zaciął się. – Spotkałyście go u Shinry?... Rozmawiałyście z nim?... –
Informator zaczynał panikować. – Nic wam nie zrobił?! Mówiłyście, że nikogo tam
nie było! Nie groził wam?! Nie chwila, wtedy jeszcze nie wiedział… Chociaż…
Mówiłyście mu że jestem waszym bratem?! Na pewno wam nic nie zrobił?!
- Iza-nii ciszej… - powiedziała spokojnie – Kururi śpi.
- Iza-nii ciszej… - powiedziała spokojnie – Kururi śpi.
- Jak mam
być spokojny gdy mówisz mi coś takiego?... – Przytulił ją do siebie. – Gdyby coś wam się stało nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia…
- Shizuo
nic nam nie zrobił. – odpowiedziała. – To my zadzwoniłyśmy po Shinre by go
poskładał.
- Ale…
- Byłyśmy
z nim gdy się pojawiłeś i zaczęliście ze sobą walczyć – Przerwała mu. – To
długa historia, ale Shizuo by nas nie skrzywdził i dużo czasu spędzaliśmy razem
kiedy cię nie było. – Odsunęła się i spojrzała na niego ponownie. – Jest naszym
przyjacielem i będziesz się musiał z tym pogodzić. Więc teraz mi odpowiedz. Czy
skrzywdziłeś go?
- …Nie… -
Nie widział co ma odpowiedzieć… Za dużo informacji na raz [Informator od
siedmiu boleści dop.Kamiya] Jego siostry i ta bestia przyjaciółmi? Nie mógł na
to pozwolić.
- To
dobrze. – Mairu już wstawała gdy Izaya odzyskał panowanie nad własnym ciałem i
chwycił ją za rękę.
-
Zabraniam! – krzyknął. – Macie trzymać się od niego z daleka choćbym miał was
związać i trzymać pod kluczem!
- Chcesz
być jak tata?
- Ja… -
język utkwił mu w gardle. Oczywiście że nie chciał być jak ten skurwysyn! Ale
co miał zrobić?! – On jest niebezpieczny! Gdy u niego byłem groził mi, że się
do was dobierze! Nie wolno mu ufać! Wykorzysta każdą szanse by mnie zniszczyć!
- Czemu?... Bo ty byś tak zrobił? – zapytała go z kamienną twarzą. – W swoim towarzystwie zachowujecie się kompletnie inaczej niż gdy jesteście osobno. Ty też jesteś kompletnie inną osobą… Chociaż już kilka razy cię takim widziałam… - Tym razem na jej twarzy widniał smutek. – Gdy jeszcze byłeś w domu, czasami widziałam twoje noce z tatą – Usłyszała ciche westchnienie ale nie przerwała. – Ty sam go prowokowałeś do tego co robił, ale wtedy nie byłeś na tyle silny by się postawić. Byłeś przerażony i bezradny, ale nadal się stawiałeś. Zachowujesz się tak gdy się boisz. Rozumiem to, że nie chcesz naszej krzywdy… Ale musisz nam zaufać i nie ograniczać nas. Spojrzała na niego, a on patrzył na nią jak na ducha.
- Czemu?... Bo ty byś tak zrobił? – zapytała go z kamienną twarzą. – W swoim towarzystwie zachowujecie się kompletnie inaczej niż gdy jesteście osobno. Ty też jesteś kompletnie inną osobą… Chociaż już kilka razy cię takim widziałam… - Tym razem na jej twarzy widniał smutek. – Gdy jeszcze byłeś w domu, czasami widziałam twoje noce z tatą – Usłyszała ciche westchnienie ale nie przerwała. – Ty sam go prowokowałeś do tego co robił, ale wtedy nie byłeś na tyle silny by się postawić. Byłeś przerażony i bezradny, ale nadal się stawiałeś. Zachowujesz się tak gdy się boisz. Rozumiem to, że nie chcesz naszej krzywdy… Ale musisz nam zaufać i nie ograniczać nas. Spojrzała na niego, a on patrzył na nią jak na ducha.
- Ty… -
Głos mu drżał. – Widziałaś?... – zakrył dłonią usta i zwinął się w kłębek. Nie
chciał by ktokolwiek widział go w tamtym momencie. Najgorszy okres jego życia
został wyciągnięty na światło dzienne. I to przez jego młodszą siostrę. Zrobiło
mu się niedobrze…
-
Przepraszam – przytuliła go. – Nie chciałam ci o tym przypominać…
Podniósł się i oddał uścisk.
- Dobrze…
- odezwał się cicho. – Pozwolę wam się z nim spotkać… Ale jeśli dotknie was
chociaż palcem to go zabiję…
-
Dziękuję. – uśmiechnęła się.
Kilka najbliższych dni było spokojnych. Rodzeństwo cieszyło się swoją
obecnością, spędzając ze sobą mnóstwo czasu (głównie w domu ponieważ Izaya był
zbyt rozpoznawalny w mieście). Czasami chodzili jednak do Shinry w odwiedziny co
brunetowi nie specjalnie odpowiadało, ale czego się nie robi pod wpływem psich
oczu (siostrzanych oczu). Temat Shizuo został odłożony na później jednak nie
wiedzieli jeszcze że do niego nie wrócą.
Gdy kierowali się późnym wieczorem do domu Izaya nagle się zatrzymał. I dobrze
zrobił bo w przeciągu sekundy przed jego nosem błysnęła stal sztyletu i wbiła
się w pobliskie drzewo. Nie minęła chwila, a zostali otoczeni przez grupę ludzi
którą informator rozpoznawał aż za dobrze. To oni go ostatnio nieźle urządzili.
Byli niesamowicie zręczni, że Izaya sam ledwo im dotrzymywał kroku. Obejrzał
się za siebie i zobaczył Kururi i Mairu które upadają na ziemię uderzone przez
jednego z oprawców. Już biegł w ich stronę gdy nim też zawładnęła ciemność.