Uwaga!

1.Na tym blogu występować będą opowiadania yaoi (chłopakxchłopak) więc jeśli jesteś homofobem od razu wyłącz tego bloga.

2.Wszystkie komentarze typu "ble!!!! Jak faceci mogą się całować!?" będą jak najszybciej usuwane.

3. Proszę o szczere komentarze - krytyka mile widziana. :)

4. Zapraszam do czytania i komentowania!

5. Kopiowanie treści i podszywanie się pod autora jest zabronione!

niedziela, 2 kwietnia 2017

Shizaya "Dwa skarby" - Rozdział 5

Dziewczynki wróciły razem z Izayą do jego apartamentu. Z jednej strony szczęśliwe bo ich ukochany brat wrócił, przecież moment w którym je uratował był niespełna kilka dni temu więc rany są jeszcze świeże. To oczywiste, że chcą spędzić z nim jak najwięcej czasu. A z drugiej strony – były zatroskane o zdrowie Shizuo, a także o to co wyniknie z ich przyjaźni z uroczym barmanem.
                Po drodze Izaya opowiadał im zabawne historie, które (niby) przytrafiły mu się podczas wyjazdu, ale gdy zaczął opisywać jak to robot zabójca zjadał mu włosy, albo gdy szukał Dmuchanej waltorni nienawiści, albo gdy latarnia, która świeci tylko gdy stoi pod nią gej, zaświeciła gdy pod nią przechodził to bliźniaczki stwierdziły, że lepiej mu nie wierzyć w 100%...
- A wy? Jak spędziłyście te kilka dni? – Zapytał Izaya gdy już rozpłaszczyli się i usiedli w salonie przy kakałku.
- Nie było aż tak bardzo nudno – Odpowiedziała spokojnie Kururi – Poznałyśmy troszkę dzielnicy, kilka razy byłyśmy u Shinry i Celthy… A TY WIESZ ŻE ONA NIE MA GŁOWY?!?!?!?! SUPER NIE?!?! TEŻ TAK CHCĘ!!!!!!! – Wykrzyczała definitywnie za głośno…
- Hahahahahaha – Zaśmiał się informator – Zrobię ci taką jak chcesz [Nie pytajcie jak… bo sama nie wiem o co chodzi temu Izayi… Kto go tam rozumie… dop.Kamiya] Czyli widzę, że jako tako było miło… A powiedzcie mi… - Spoważniał trochę. – Czy jak dzisiaj byłyście u tego idiotycznego doktorka, to ktoś tam jeszcze był?... Jakiś pacjent, albo coś?...
- Chyba nie… - Wydukała Mairu
- Ale byłyśmy tak jakieś 30 min więc raczej nie zajrzałyśmy do wszystkich pokoi. – Dodała Kururi. – A co? Miałyśmy kogoś spotkać?
- Nie, nieważne… - Machnął ręką. – No dobra! – Krzyknął i podniósł się z kanapy
- Koniec na dzisiaj. Jest późno, ja muszę jeszcze popracować, a wy idziecie spać. – Klasnął w dłonie. – Do wyrek!!!
- Ale chodź z nami… Jesteś ranny, odpuść sobie pracę dzisiaj… - Poprosiła Kururi.
- Już, już – Ponaglił je w stronę sypialni.
Dziewczynki się położyły, a Izaya zajął się swoimi sprawami…



                O 3 w nocy, ktoś zapukał do drzwi Shinry.
Zaspany doktorek ubrał swój malinowy szlafroczek w małe chibi Celthy (na zamówienie) i poszedł otworzyć drzwi. Stał w nich Izaya z grobową miną i cały przemoczony.
- Święty Buddo!!!... Co ty tu robisz i czemu cały mokry?!
- Pada… - Minął Shinrę w drzwiach i wszedł do salonu. – Powiedz mi Shinra… czy ty masz coś w tym swoim lekarskim łbie?
- Eeeeeeeee… Co zrobiłem? – Doktorek z deczka się przestraszył…
- Jak mogłeś wpuścić Moje siostry do jednego pomieszczenia z tym pierwotniakiem?...
- …Skąd wiesz?...
- Bo kurwa, miałeś na rękach duże ilości krwi, a na stole leżała biała zakrwawiona koszula i muszka tego przygłupa!!!
- Nie planowałem tego… One przyszły, a on już tu był…
- Nie pomyślałeś może, że mógł wyjść i je spotkać?! I jakby się dowiedział to co?! Nie przeżyłyby długo w tym mieście!!! One nie są takie jak ja!!! Nie poradzą sobie z tym potworem!!!
- Ale on raczej nic im by nie zrobił… - Starał się wybronić… - Proszę bądź ciszej… Celthy śpi…
- Nie kurwa, nie będę ciszej!!! Jak Shizuo coś im zrobi, i będzie to twoja wina, że się poznali to będziesz mógł pożegnać się z twoim zawodem, tym miastem, tym mieszkaniem i tym życiem. Zrobię ci z życia piekło i nie uwolnisz się ode mnie choćbyś uciekł do jebanej Walii.
- Pierwszy raz odkąd pamiętam, nazwałeś mnie moim pełnym imieniem… - Odezwał się głos kilka kroków od nich. To był Shizuo. Stał oparty o framugę, i obserwował scenę odbywającą się w salonie. Barman i informator spojrzeli sobie w oczy.
- Ja pierdolę… - Westchnął Shinra i odsunął się z linii rażenia.
- Jak długo słuchasz?... – Zapytał się Izaya
- Praktycznie od początku. Słyszałem tez wszystko jak byłeś tu z nimi za dnia. – uśmiechnął się pokazując zęby – I co z tym zrobisz?
- Pytanie, co ty zrobisz?... Nie licz na to, że je dorwiesz… Może nie są tak sprawne jak ja, ale umieją się ukrywać…
- No nie wierzę… Wszechmocny informator szuka wyjścia z dupnej sytuacji… A myślałem, że ty do takich nie doprowadzasz, no chyba że bez własnego udziału…
- Shizu-chan… Nie zrozumieliśmy się… Jeśli coś im zrobisz to zniszczę cię… Tym razem naprawdę cię zabiję… - Izaya był śmiertelnie poważny.
- Oj wiem – Uśmiechnął się – Ale jeśli coś im zrobię to i tak tego nie cofniesz. Ale może im się należy?.. Jakby się przyjrzeć to trochę do ciebie są podobne. Będę miał większą satysfakcję…
- Kurwa, mać!!! Aż tak bardzo śmierdzę, że czujesz to nawet na moich siostrach?!
- To nie smród… to żądza – Uśmiechnął się złowieszczo
- Co?...
- Tyle że trochę inna… - U ciebie to żądza mordu, a u nich… coś bardziej przyjemnego
- … - Zastygł na sekundę, ale Shizuo to zauważył i dalej ciągnął
- Chociaż jak tak bardzo chcesz je obronić przed poznaniem nowej formy przyjemności to mogę zrobić to brutalnie… - Podszedł to niego i zbliżył usta do jego ucha. – Chyba, że ty chcesz coś zaproponować. – Uśmiechnął się pod nosem. – Nawet z wrogiem można zaznać przyjemności
- Chyba cię… !!!- Już chciał się odsunąć i krzyknąć, ale zatrzymały go ręce barmana po dwóch stronach jego głowy i jego ciało przyciskające go do ściany.
- Więc albo mi się więcej na oczy nie pokazuj, albo zrobię krzywdę im, albo tobie – Popatrzył na niego groźnym spojrzeniem
- … - Zagryzł wargę (co było nawet seksowne) i ze wściekłą miną wyrwał się i wybiegł z domu Shinry.
                Shizuo nawet nie próbował go zatrzymać. Stał tylko w miejscu nieruchomo. Sam nie wiedział co robi… po cholerę aż tak się zapędzał z tymi groźbami… i to jeszcze proponował seks Izayi!!! Tej cholernej pijawce!!!!
- Shizuo…? – Shinra ostrożnie się do niego zbliżył. – Co to w ogóle miało być?...
- Nie mam pojęcia… - Barman nawet na niego nie spojrzał.
- Jak, kurwa, nie masz pojęcia?... – Popatrzył mu prosto w oczy ustawiając się prosto przed jego twarzą. – Ty właśnie mu powiedziałeś, że zgwałcisz jego siostry… Które dopiero co były gwałcone przez własnego ojca!!! – Popatrzył na niego jak na idiotę
- …
- Izaya teraz nie odstąpi ich nawet na krok byś się do nich nie zbliżył, a ty chcesz zachować jakikolwiek przyjazny stosunek z nimi?! To musisz się z nim jakoś dogadać…
- Zdaję sobie z tego sprawę…
- Kurwa, nie widać… - westchnął – Tak z ciekawości… Robiłeś już to kiedyś?...
- Co to za zmiana tematu?...
- Bo właściwie nie kojarzę byś posiadał jakąkolwiek dziewczynę, a co dopiero chłopaka… – zamyślił się doktorek – No więc?... Jakieś pikantne szczególiki? – Wyszczerzył się jak pojebany.
                Shizuo zastanawiał się jak on może tak drastycznie zmieniać atmosferę rozmowy…
- …Robiłem… - wydukał po chwili barman.
- chłopak czy dziewczyna?
- Ciekawe nie? – Uśmiechnął się chytrze. – Zostawię cię w tej nieświadomości.
- NO EJ!!! – wykrzyczał, ale jego rozmówca już kierował się spać.

***
                Izaya całą noc kręcił się po dzielnicach Shinjuku. Nie mógł się zmusić do powrotu do mieszkania bo nie chciał by dziewczynki zobaczyły go w tym stanie. Jak on mógł?! Grozić mu?! Izayi?! I to grozić seksem?!?! Ten przeklęty pierwotniak chyba zapomniał z kim rozmawiał! Przecież on wie, że tamten nie byłby w stanie zgwałcić dziewczynek ale gdy wspomniał o informatorze, zawahał się… Wyobrażał sobie że Shizu-chan może być bestią nie tylko na ulicach, ale i w łóżku i za chiny nie chciał się o tym przekonywać… Dobra, zbacza z tematu… Jak trzymać go z dala od jego sióstr?...
-„ Nawet z wrogiem można zaznać przyjemności” – odezwał się w jego głowie głos barmana.
- KURWA  NIE!!! – obejrzeli się za nim przypadkowi przechodnie. – Wyjdź z mojej głowy… - powiedział już ciszej.
                Skierował się już w stronę domu. Po cichu otworzył drzwi i zdjął buty i płaszcz. Chciał wejść do swojej sypialni by zostawić rozmyślania na jutro gdy już emocje mu opadną, ale z salonu odezwał się głos.
- Gdzie byłeś? – Mairu zapytała takim słabym szeptem, że jej brat ledwo co ją usłyszał. Izaya podszedł do niej i usiadł przy niej na podłodze na której siedziała.
- Musiałem załatwić jeszcze parę rzeczy… - odpowiedział i spojrzał na nią. Był ciemno, ale światło księżyca wyraźnie ukazywało jej zapłakane oczy. – Co się stało? – pogłaskał ją delikatnie po głowie.
- Byłeś i Shinry prawda? – Zignorowała jego pytanie
-…
- Po co? – Jej przenikliwe oczy i bezpośredniość zawsze potrafiła złamać Izayę.
- Podczas naszej rozmowy była tam niebezpieczna osoba i musiałem upewnić się, że nie będzie wam zagrażać…
- Nie skrzywdziłeś Shizuo prawda? – zapytała patrząc prosto w jego oczy.
- Skąd?... – zaciął się. – Spotkałyście go u Shinry?... Rozmawiałyście z nim?... – Informator zaczynał panikować. – Nic wam nie zrobił?! Mówiłyście, że nikogo tam nie było! Nie groził wam?! Nie chwila, wtedy jeszcze nie wiedział… Chociaż… Mówiłyście mu że jestem waszym bratem?! Na pewno wam nic nie zrobił?!
- Iza-nii ciszej… - powiedziała spokojnie – Kururi śpi.
- Jak mam być spokojny gdy mówisz mi coś takiego?... – Przytulił ją do siebie. – Gdyby coś wam się stało nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia…
- Shizuo nic nam nie zrobił. – odpowiedziała. – To my zadzwoniłyśmy po Shinre by go poskładał.
- Ale…
- Byłyśmy z nim gdy się pojawiłeś i zaczęliście ze sobą walczyć – Przerwała mu. – To długa historia, ale Shizuo by nas nie skrzywdził i dużo czasu spędzaliśmy razem kiedy cię nie było. – Odsunęła się i spojrzała na niego ponownie. – Jest naszym przyjacielem i będziesz się musiał z tym pogodzić. Więc teraz mi odpowiedz. Czy skrzywdziłeś go?
- …Nie… - Nie widział co ma odpowiedzieć… Za dużo informacji na raz [Informator od siedmiu boleści dop.Kamiya] Jego siostry i ta bestia przyjaciółmi? Nie mógł na to pozwolić.
- To dobrze. – Mairu już wstawała gdy Izaya odzyskał panowanie nad własnym ciałem i chwycił ją za rękę.
- Zabraniam! – krzyknął. – Macie trzymać się od niego z daleka choćbym miał was związać i trzymać pod kluczem!
- Chcesz być jak tata?
- Ja… - język utkwił mu w gardle. Oczywiście że nie chciał być jak ten skurwysyn! Ale co miał zrobić?! – On jest niebezpieczny! Gdy u niego byłem groził mi, że się do was dobierze! Nie wolno mu ufać! Wykorzysta każdą szanse by mnie zniszczyć!
- Czemu?... Bo ty byś tak zrobił? – zapytała go z kamienną twarzą. – W swoim towarzystwie zachowujecie się kompletnie inaczej niż gdy jesteście osobno. Ty też jesteś kompletnie inną osobą… Chociaż już kilka razy cię takim widziałam… - Tym razem na jej twarzy widniał smutek. – Gdy jeszcze byłeś w domu, czasami widziałam twoje noce z tatą – Usłyszała ciche westchnienie ale nie przerwała. – Ty sam go prowokowałeś do tego co robił, ale wtedy nie byłeś na tyle silny by się postawić. Byłeś przerażony i bezradny, ale nadal się stawiałeś. Zachowujesz się tak gdy się boisz. Rozumiem to, że nie chcesz naszej krzywdy… Ale musisz nam zaufać i nie ograniczać nas. Spojrzała na niego, a on patrzył na nią jak na ducha.
- Ty… - Głos mu drżał. – Widziałaś?... – zakrył dłonią usta i zwinął się w kłębek. Nie chciał by ktokolwiek widział go w tamtym momencie. Najgorszy okres jego życia został wyciągnięty na światło dzienne. I to przez jego młodszą siostrę. Zrobiło mu się niedobrze…
- Przepraszam – przytuliła go. – Nie chciałam ci o tym przypominać…
                Podniósł się i oddał uścisk.
- Dobrze… - odezwał się cicho. – Pozwolę wam się z nim spotkać… Ale jeśli dotknie was chociaż palcem to go zabiję…
- Dziękuję. – uśmiechnęła się.


Kilka najbliższych dni było spokojnych. Rodzeństwo cieszyło się swoją obecnością, spędzając ze sobą mnóstwo czasu (głównie w domu ponieważ Izaya był zbyt rozpoznawalny w mieście). Czasami chodzili jednak do Shinry w odwiedziny co brunetowi nie specjalnie odpowiadało, ale czego się nie robi pod wpływem psich oczu (siostrzanych oczu). Temat Shizuo został odłożony na później jednak nie wiedzieli jeszcze że do niego nie wrócą.

Gdy kierowali się późnym wieczorem do domu Izaya nagle się zatrzymał. I dobrze zrobił bo w przeciągu sekundy przed jego nosem błysnęła stal sztyletu i wbiła się w pobliskie drzewo. Nie minęła chwila, a zostali otoczeni przez grupę ludzi którą informator rozpoznawał aż za dobrze. To oni go ostatnio nieźle urządzili. Byli niesamowicie zręczni, że Izaya sam ledwo im dotrzymywał kroku. Obejrzał się za siebie i zobaczył Kururi i Mairu które upadają na ziemię uderzone przez jednego z oprawców. Już biegł w ich stronę gdy nim też zawładnęła ciemność.