- Słyszałem, że yakuza zabiła jednego z informatorów… -
Usłyszał Izaya przechodząc zaułkami Shinjuku. Dzisiaj był jeden z tych dni, gdy
Orihara zbiera tylko połowicznie informacje. Ostatnio szykuje się do większego
wyjazdu i nie ma czasu zajmować się czymś poważniejszym. Podszedł bliżej pary
nastolatków palących marihuanę. Było wystarczająco ciemno by z odległości kilku
metrów nikt cię nie zauważył.
- Słyszałeś o tej patologicznej rodzinie? – Odezwał się
jeden z nich
- Cos tam słyszałem… chodzi o te dwie dziewczyny?
- Ta… Podobno sąsiadka zauważyła przez okno jak jedna z nich
zwijała się z bólu na podłodze cała poraniona… Jak ta babka się nazywała?...
Ari?...Arama?...Tak, Arama. – Chłopak mówił coś jeszcze, ale informator odszedł
już stamtąd. Wyszedł z uliczki cały blady i za zakrętem rzucił się biegiem do
swojego mieszkania. Każdy, kto znał Izaye schodził mu z drogi, bo kto by z nim
zadzierał z własnej woli? Jednym słowem, Izaya był przerażony. Od dawna,
niczego tak bardzo się nie bał…
Wbiegł przez drzwi frontowe jak torpeda. Jego sekretarka
Nami, aż krzyknęła z zaskoczenia. Usiadł na swoim ulubionym obrotowym krześle i
co chwilę patrząc na zegarek, szukał czegoś w Internecie. Jego przypuszczenia
się nie myliły. Wspomniana wcześniej kobieta była kiedyś jego sąsiadką, a tamte
dziewczynki… jego siostrami.
Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy ze swojego mieszkania i nie
informując o niczym Namie, skierował się w stronę metra. Miał na sobie jedną ze
swoich masek, ale w środku cały dygotał. Po tylu latach wraca… Do tego
przeklętego miejsca… Na sama myśl robiło mu się niedobrze. Przeczesywał dobrze
znane sobie uliczki, aż wreszcie znalazł się przed furtką swojego starego domu.
Nic się nie zmieniło. Jego rozmyślania przerwał krzyk. W jednej chwili
przeskoczył przez furtkę i wskoczył przez okno do domu. Posypały się kawałki stłuczonego
szkła, a informator nie zwracając uwagi na skaleczenia uderzył całą swoja siłą swojego
ojca pięścią w twarz. Czemu tak się zdenerwował? Ponieważ na ziemi leżały jego
siostry, całe pocięte, a to właśnie ten mężczyzna trzymał w ręce nóż.
- Iza-niii!!!!! – Krzyknęła Kururi ze łzami w oczach. Już
podnosiła się by do niego podbiec, ale zrezygnowała. Nie chciała zostawić
nieprzytomnej Miru samej nawet na chwilę.
Izaya uśmiechnął się w duchu na widok sióstr, ale jego uwagę
przyciągnął podnoszący się z ziemi mężczyzna o perfidnym uśmieszku. Tak…
informator był pewien, że sam tak samo wygląda podczas swoich walk.
- Proszę, proszę, kogóż my tu mamy? – Starł dłonią strużkę
krwi z kącików ust. – Syn marnotrawny powrócił. Może napijesz się herbatki? –
Zapytał rozkładając ręce.
- Nie pierdol!!! Nie myśl, że pozwolę moim siostrom cierpieć
jak ja… - Głos mu się na chwilę załamał, ale nie umknęło to uwadze jego ojca.
- Ojej… Boisz się? – Powoli, krok za krokiem zbliżał się do
syna. – Przypomniało ci się jak to zimy metal dotykał twojej skóry lub jak
lądowałeś u mnie w łóżku? – Izaye sparaliżowało, a to pozwoliło mężczyźnie podejść
do niego i szepnąć mu do ucha. – Chcesz może to powtórzyć? Założę się, że teraz
masz większego.
Po ciele informatora przeszedł dreszcz i to właśnie go obudziło.
Zamachnął się nożem, ale natrafił na powietrze. Seria noży trafiła w mężczyznę.
- Zabieram je!!!
- Bo ci pozwolę!!! – Chwycił z szuflady pistolet i wycelował
w syna. Oczywiście reakcja była natychmiastowa. Izaya wyjął z kieszeni mały
flakonik i rozbił na podłodze. Pokój cały wypełnił się dymem, a on wziął Mairu
na ręce i pogonił Kururi wyskakując przez okno, którym wszedł. Biegł jak
najszybciej by tylko minąć najbliższy zakręt i stracić o oczu dom, ale niestety
z hukiem przez drzwi wyleciał mężczyzna i zaczął w nich strzelać. Przez chwilę
zgrabnie unikali pocisków, ale przez samym zakrętem, jeden strzał trafił w bok
informatora. Nie krzyknął. Biegł dalej trzymając siostrę na rękach i co chwile
oglądając się za drugą. Nie poszli na metro. Cała drogę przeszli piechotą.
Gdy tylko przekroczyli próg jego mieszkania, Izaya upadł na
ziemię, nadal trzymając Mairu.
- Izay-nii! Co ci się stało?! – Krzyknęła przytomna siostra.
- Trafił mnie! – Powiedział cicho pokazując przestrzelony
bok. – W kieszeni mam komórkę… Zadzwoń do Shinry… - Stracił przytomność.
Trzęsącymi rękoma, Kururi wybrała kontakt z jego komórki.
- piiiiiiiiiip… piiiiiiiiiiiiiiiip… Czego chcesz? – Odezwał się
glos w słuchawce – Znowu zirytowałeś Shizuo?
- Proszę szybko tu przyjechać! – Krzyknęła w panice – On
umrze!! – Łzy leciały po jej policzkach.
- Eh?! Kim ty?... A, nieważne. Izaya, tak? Gdzie on jest?
- Chyba w jego mieszkaniu.
- Ok, będę za 10 minut. Nie ruszaj go! – Rozłączył się.
Kururi dostosowała się do zalecania nieznajomego i nic nie robiła. Położyła
tylko swoją młodsza siostrę na kanapie.
Po tych 10 minutach zjawił się młody doktor. Rzucił tylko
spojrzeniem na Kururi, a potem zaczął sprawdzać stan pacjenta. Co jakiś czas
mamrotał cos do siebie, ale szybko uwinął się z wyjęciem kuli i opatrunkiem.
Gdy skończył, wstał i uśmiechnął się radośnie.
- Nic mu już nie zagraża. – Przybliżył się do dziewczyny. –
A ty, kim jesteś? Rzadko się zdarza, że ktoś dzwoni z jego komórki i to z jego
mieszkania podczas nieprzytomności. Co ja plotę? To się jeszcze nigdy nie zdarzyło.
Więc?... – Popatrzył na nią wyczekująco.
- J-Ja… Nie wiem czy mogę coś powiedzieć… A czy mógłby pan spojrzeć
też na moja siostrę? – Wskazała na kanapę, na której leżała Mairu.
- Wielkie nieba! – Krzyknął Shinra i podbiegł do drugiej
dziewczyny. – Czemu nie mówisz wcześniej?!
Boże?! Co jej się stało?! Tyle ran… i jeszcze to… Kto to zrobił? –
Spojrzał na Kururi, ale ona milczała, więc zabrał się do pracy. Odkaził i
opatrzył rany młodszej z bliźniaczek. Po skończonej robocie westchnął zrezygnowany
i usiadł na obrotowym krześle Izayi. Przetarł swoje oczy i spojrzał na
przytomną dziewczynkę.
- Jestem Kishitani Shinra. Miło mi cię poznać. – Uśmiechnął się. – Jak ty masz na imię?
- Kururi… a to jest Mairu – Wskazała na siostrę.
- A co tutaj robicie?
- Nie wiem czy mogę powiedzieć…
- Eh… No trudno… Będzie trzeb poczekać, aż ten idiota się
obudzi…
- Kogo nazywasz idiotą, Shinra? – Odezwał się głos z
podłogi.
- O! Izaya! Już się obudziłeś? Szybko! - Odpowiedział zaskoczony doktorek, a Kururi
rzuciła się w stronę brata przytulając go. Informator pogłaskał ją po głowie,
ale zaraz potem popatrzył z mordem w oczach na Shinre.
- ZŁAŹ Z MOJEGO KRZESŁA!!!… I idź sobie do domu. – Powiedział,
na co czterooki się zaśmiał.
- Tak traktujesz przyjaciela, który cię pozszywał?... Oj
niewdzięczny jesteś. A tak poza tym, to co to za dziewczyny? – Zapytał nagle ożywiony
doktorek.
Izaya spojrzał na niego jak na idiotę.
- Ty serio myślisz, że cokolwiek ci powiem o moich
prywatnych sprawach? Za co? Za to, że nie byłeś łaskawy nawet podnieść mnie z
tej zasranej ziemi?
- Przecież na kanapie leży Mairu… - Uśmiech nie schodził z
jego twarzy. Podbiegł do informatora. – No powiedz mi kto to!!!!! Taka okazja
może się już nie powtórzyć! Proszę!!!!!!
- Shinra… idź już – Warknął.
- Iza-niii… - Odezwał się kolejny głos, tym razem z kanapy.
Mairu się obudziła. Shinra cały uhahany popatrzył na Izayę z triumfem w oczach.,
- Iza-niii?... To twoje siostry?
Informator opuścił głowę w zrezygnowaniu.
- Tak Mairu to ja. – Powiedział łagodnym głosem. – Miło cię
znowu widzieć.
- A tata tu jest? – Zapytała jakby miała się zaraz
rozpłakać. Tym razem odpowiedziała Kururi.
- Nie ma go tu. – Podeszła do siostry i pogłaskała po
głowie.
- Aha… A jak twoja ręka Kururi? – Po tym pytaniu Shinra
gwałtownie poderwał się z ziemi obok Izayi i podbiegł do dziewczynki. I obejrzał
jej rękę.
- Co ty sobie myślałaś my nic nie mówić? – Zaniepokoił się
doktorek. – Trzeba było powiedzieć! – Opatrzył jej rękę i resztę ran podobnych
do Mairu. Popatrzył niebezpiecznie na informatora. – Nie wiem dokładnie co tu
się dzieje Izaya, ale to nie są żarty! Te dziewczynki były torturowane i
gwałcone!!...
- Shinra!!! – Przerwał mu Izaya. – Wyjdź!!! - Ton jego głosy nie zezwalał na sprzeciw,
dlatego Kishitani tylko wziął swoje rzeczy i wyszedł. W pokoju zapadła
nieprzyjemna cisza. Orihara wstał, powoli podszedł na kanapę do swoich sióstr i
przytulił je.
- Nie ma się czego bać… - Powiedział delikatnym i spokojnym
głosem. – Nie wrócicie tam. Nie pozwolę na to. – Głaskał je delikatnie po
głowach. Tylko dla nich był taki delikatny. Tylko je kochał najbardziej na
świecie. Jego dwa skarby.
Następnego dnia, podczas śniadania Izaya ogłosił coś
dziewczynkom.
- Będę musiał wyjechać na jakiś tydzień…
***
Oto pierwszy rozdział Shizayi! Miał się skończyć słowami "Jego dwa skarby", ale uznałam, ze wtedy wyglądałoby to jak one-shoot, a tego nie chcemy. Historia jest w miare długa więc będzie co czytac. Właściwie, to Kiseki mnie namówiła bym to napisała. Prawda jest taka, że miałam już większość opowiadania, ale usunęło mi się z komputera więc nie chciało mi się go pisac na nowo, ale tak się składa, że jak Kiseki się uprze to łatwo może mnie przekonać <Jakos tak zabolał mnie brzuch...> Mam nadzieję, że sie podoba i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału!. XD
Naprawdę genialne XD Podziękuj Kiseki ode mnie, że Cię namówiła do pisania;D
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna:D Żal mi całego rodzeństwa Orihara:'( Tego gościa powinni zamknąć
A gdzie Izaya zamierza wyjechać? Zostawi tak siostry?
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału:D, mam nadzieję, że pojawi się w najbliższym czasie;D
Pozdrawiam i życzę weny:D
Ujej!!! Dziękuję!!! Pierwszy komentarz od osoby z zewnątrz... Chyba się rozpłaczę... Q.Q Specjalnie dla ciebie, postaram się szybko napisać drugi rozdział. ^^
UsuńRany czemu ja wcześniej nie skomentowałam? Chociaż może w drugiej strony to dobrze, bo mogłam to sobie przeczytać jeszcze raz. Historia mnie zaciekawiła i na pewno będę ją czytać :) Jestem strasznie ciekawa gdzież to wyjeżdża Izaya. Mógłby to przełożyć a nie zostawiać siostrzyczki same po takiej traumie. Mo ale to może coś ważnego... dobra już nie spekuluję, czekam na ciąg dalszy :)Mam nadzieję ze szybko się pojawi :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale lubię tego typu ff D:
OdpowiedzUsuńOgółem lubię Shizaye... Kiedy nowy rozdział?